Minął miesiąc od wejścia w życie rewolucyjnych przepisów Unii Europejskiej dotyczących smartfonów. Rozporządzenie Komisji Europejskiej o ekoprojekcie, obowiązujące od 20 czerwca 2025 roku, już teraz zmienia oblicze rynku technologicznego. W sklepach pojawiły się nowe etykiety, niektóre budżetowe modele zniknęły z półek, a ceny poszły w górę. Jednak dla konsumentów oznacza to coś znacznie ważniejszego: koniec z jednorazowymi gadżetami i początek ery urządzeń, które służą lata, a nie miesiące. Czy jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji, która oszczędzi nam czas i pieniądze w dłuższej perspektywie?

Nowe etykiety i znikające modele: Pierwsze sygnały zmian na półkach

Spacer po europejskich sklepach z elektroniką w lipcu 2025 roku od razu ujawnia skutki nowych regulacji. Najbardziej widoczną zmianą są kolorowe etykiety energetyczne na opakowaniach smartfonów, przypominające te znane z pralek czy lodówek. To prawdziwy przełom dla branży mobilnej. Po raz pierwszy kupujący może natychmiast sprawdzić kluczowe informacje: ile cykli ładowania wytrzyma bateria telefonu, jak bardzo urządzenie jest odporne na upadki oraz – co kluczowe – jak łatwo będzie je naprawić. Wprowadzono klasę naprawialności od A do E, która może fundamentalnie zmienić sposób podejmowania decyzji zakupowych. Konsumenci są teraz uzbrojeni w wiedzę, która wcześniej była domeną ekspertów.

Równie znacząca zmiana dotyczy dostępności modeli. Z europejskiej oferty zniknęło kilka budżetowych smartfonów. Prawdopodobnie nie spełniały one nowych, wyśrubowanych standardów wytrzymałości. Producenci woleli wycofać te urządzenia niż inwestować w kosztowne przebudowy dla stosunkowo małego segmentu rynku. To wyraźny sygnał, że era tanich, ale mało trwałych telefonów dobiega końca. Rynek zmuszony jest do podniesienia poprzeczki jakościowej, co bezpośrednio przekłada się na lepsze doświadczenia użytkowników.

Baterie na lata i odporność na upadki: Smartfony, które przetrwają wszystko

Nowe przepisy ustanawiają bezwzględny standard dla akumulatorów: bateria musi zachować minimum 80 procent swojej pojemności po 800 pełnych cyklach ładowania. W praktyce oznacza to, że telefon używany codziennie powinien działać wydajnie przez co najmniej dwa lata intensywnego użytkowania, a często znacznie dłużej. To ogromna zmiana w porównaniu do wcześniejszych standardów, gdzie degradacja baterii często zmuszała do wymiany urządzenia po zaledwie roku.

Dodatkowym wymogiem jest wbudowana funkcja ograniczająca ładowanie do 80 procent pojemności. Użytkownicy mogą ją włączyć dobrowolnie, aby jeszcze bardziej przedłużyć żywotność baterii, kosztem nieco krótszego czasu pracy na jednym ładowaniu. To rozwiązanie, które wcześniej oferowali tylko nieliczni producenci premium, teraz staje się standardem w całej Europie. Co więcej, każdy smartfon musi teraz wytrzymać zachlapanie słodką wodą i kontakt z cząstkami większymi niż jeden milimetr, zapewniając podstawową odporność na wodę i kurz.

Najbardziej brutalnym, ale i najbardziej oczekiwanym wymogiem jest test odporności na upadki. Każdy smartfon wprowadzany na europejski rynek musi przetrwać 45 kolejnych upadków z wysokości jednego metra bez utraty funkcjonalności. Ekrany muszą osiągnąć twardość minimum 4 w skali Mohsa, co czyni je odpornymi na zarysowania przez większość przedmiotów codziennego użytku. Pierwsze testy konsumenckie potwierdzają, że smartfony spełniające nowe normy rzeczywiście lepiej radzą sobie z przypadkowymi uszkodzeniami, co może znacząco ograniczyć konieczność korzystania z etui ochronnych czy folii na ekran.

Pięcioletnie wsparcie i części zamienne w tydzień: Koniec z jednorazowymi gadżetami

Rewolucja dotyczy także oprogramowania. Producenci muszą teraz gwarantować aktualizacje systemu operacyjnego i poprawki bezpieczeństwa przez minimum pięć lat od zakończenia sprzedaży danego modelu. To fundamentalna zmiana dla firm, które dotychczas porzucały swoje produkty po roku czy dwóch. Dla konsumentów oznacza to spokojniejsze korzystanie z telefonu przez wiele lat; urządzenie kupione dziś będzie otrzymywało poprawki bezpieczeństwa co najmniej do 2029 roku, a często dłużej. Niektórzy giganci, jak Samsung, już wcześniej oferowali siedmioletnie wsparcie dla najdroższych modeli, ale teraz pięcioletni standard staje się obowiązkowy dla wszystkich urządzeń, niezależnie od ceny.

Nowe przepisy rewolucjonizują także rynek napraw. Producenci muszą zapewnić dostęp do kluczowych części zamiennych, takich jak ekrany, baterie, aparaty czy gniazda ładowania, w ciągu 5 do 10 dni roboczych od złożenia zamówienia. Dodatkowo komponenty te muszą pozostać dostępne przez siedem lat od zakończenia sprzedaży modelu. To koniec z sytuacjami, gdy dwuletni telefon trafiał do kosza z powodu braku dostępności jednego podzespołu. Zmiany te mogą pobudzić rynek niezależnych serwisów, które dotychczas miały ograniczony dostęp do oryginalnych części zamiennych, co z kolei może przełożyć się na niższe koszty serwisu dla konsumentów.

Wyższe ceny czy realne oszczędności? Ekonomia długowieczności smartfonów

Pierwszym widocznym skutkiem nowych przepisów jest wzrost cen smartfonów w segmencie budżetowym i średnim. Producenci muszą pokryć koszty dodatkowych testów, lepszych materiałów i gwarancji długoterminowego wsparcia. Te wydatki nieuchronnie przekładają się na ceny detaliczne, co jest odczuwalne dla konsumentów szukających tańszych opcji. Jednak paradoksalnie, telefony mogą okazać się tańsze w dłuższej perspektywie.

Urządzenie służące pięć lat zamiast dwóch to znacząca oszczędność, nawet jeśli jego cena początkowa wzrosła o kilkaset złotych. Dodatkowo, łatwiejsza naprawialność oznacza, że drobne uszkodzenia nie będą już wymuszały zakupu nowego telefonu. Rynek wtórny również się zmienia: trzyletnie smartfony z gwarancją wsparcia oprogramowania przez kolejne dwa lata i sprawną baterią zachowują znacznie wyższą wartość odsprzedaży. To tworzy zdrowy ekosystem używanych urządzeń, które pozostają funkcjonalne przez wiele lat, wpisując się w unijną strategię gospodarki cyrkularnej, mającą ograniczyć odpady elektroniczne.

Europa dyktuje warunki: Jak UE zmienia globalny rynek smartfonów

Nowe rozporządzenie to kolejny dowód regulacyjnej siły Unii Europejskiej na globalnym rynku technologicznym. Po zmuszeniu Apple’a do przejścia na porty USB-C i wprowadzeniu RODO, Bruksela ponownie udowadnia, że może narzucać standardy największym korporacjom świata. Efekt „brukselski” powoduje, że zmiany wprowadzone dla europejskiego rynku często rozprzestrzeniają się na inne regiony. Producenci rzadko tworzą zupełnie różne wersje swoich urządzeń dla różnych kontynentów, więc standardy UE mogą stać się de facto normą globalną.

Przepisy te wpisują się w szerszą unijną strategię gospodarki cyrkularnej, która ma ograniczyć odpady elektroniczne i wydłużyć cykl życia produktów. Komisja Europejska, zgodnie z Rozporządzeniem (UE) 2023/1670, monitoruje wdrażanie tych zmian, a pierwszy miesiąc ich obowiązywania pokazuje, że cel ten może zostać osiągnięty, choć kosztem wyższych cen początkowych. Dla konsumentów oznacza to, że wybierając smartfon, warto zwracać uwagę na etykiety energetyczne – klasa A w kategorii efektywności energetycznej i naprawialności to gwarancja długotrwałego użytkowania. Wysokie oceny odporności na upadki oznaczają mniejsze ryzyko kosztownych napraw. To dopiero początek zmian na europejskim rynku smartfonów, a konsumenci otrzymują lepsze, trwalsze produkty, podczas gdy producenci muszą myśleć długoterminowo o swoich urządzeniach. To może być początek prawdziwej rewolucji w podejściu do technologii mobilnych.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Tomasz Borysiuk to doświadczony dziennikarz z 15-letnim stażem, specjalizujący się w reportażach śledczych i analizach politycznych. Pracował dla czołowych polskich redakcji, zdobywając liczne nagrody za rzetelność i zaangażowanie w pracy.

Napisz Komentarz

Exit mobile version