Polska na krawędzi budżetowej przepaści? Ludwik Kotecki z Rady Polityki Pieniężnej wywołał ogólnopolską burzę, przedstawiając plan, który może wstrząsnąć finansami milionów Polaków. Mowa o wprowadzeniu podatku majątkowego, który objąłby znacznie więcej niż tylko nieruchomości. W wywiadach dla „Rzeczpospolitej” i TOK FM Kotecki jasno zasygnalizował, że w obliczu rosnących wydatków i dramatycznej luki budżetowej, Polacy będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni. Jego zdaniem, jako kraj jesteśmy już na tyle zamożni, by udźwignąć dodatkowe obciążenia, a co najważniejsze – nie mamy innego wyjścia. To nie jest odległa wizja. To realny scenariusz, który może zmienić sposób, w jaki postrzegamy własne aktywa: od mieszkań, przez akcje, po oszczędności i samochody. Kto dokładnie zapłaci i ile? Sprawdź, co to oznacza dla Ciebie i Twojego portfela.
Podatek katastralny to dopiero początek. Prawdziwy koszmar nadchodzi!
Wielu Polaków, słysząc o nowych obciążeniach, myśli o podatku katastralnym. Ludwik Kotecki w audycji TOK FM szybko rozwiał wszelkie wątpliwości: podatek katastralny to zaledwie „wyższa forma podatku od nieruchomości”, bazująca na wartości, a nie powierzchni. Obecnie płacimy symboliczne kwoty, rzędu około złotówki za metr kwadratowy rocznie. Kotecki proponuje jego podwojenie lub potrojenie jako pierwszy, łagodny krok. Dla właściciela 60-metrowego mieszkania oznaczałoby to wzrost z 60 złotych do 120-180 złotych rocznie. To jednak tylko preludium.
Prawdziwy podatek majątkowy, o którym mówi Kotecki, jest znacznie szerszy i bardziej inwazyjny. Jak podkreślił w „Rzeczpospolitej”, „majątki są bardziej skoncentrowane niż dochody”, co czyni je atrakcyjnym celem dla fiskusa. Miałby on objąć praktycznie wszystkie aktywa – od mieszkań i domów, przez posiadane akcje i obligacje, aż po samochody i zgromadzone na kontach bankowych oszczędności. To rewolucja, która oznacza, że posiadanie majątku samo w sobie będzie generować regularne koszty, niezależnie od generowanych przez niego dochodów czy zysków ze sprzedaży. Koniec z neutralnością podatkową dla Twoich dóbr.
Dlaczego Polska potrzebuje drastycznych kroków? Budżet na krawędzi
Propozycja Koteckiego nie jest kaprysem, lecz odpowiedzią na dramatyczną sytuację finansów publicznych. Polska mierzy się z gigantyczną luką budżetową wynoszącą 7 procent PKB. Jak podaje portal WNP, wydatki publiczne kraju sięgają 50 procent PKB, podczas gdy dochody zatrzymują się na poziomie 43 procent PKB. Ta 7-procentowa różnica to przepaść, która wymaga pilnego zasypania.
Kluczowym czynnikiem są gigantyczne wydatki na obronność, które osiągnęły poziom 5 procent PKB. „Jeśli mamy przez kolejne lata finansować armię na poziomie 5 proc. PKB, a nie ma źródeł finansowania tego wydatku, to właśnie podatek majątkowy mógłby być elementem, który by to finansował” – tłumaczył Kotecki na antenie TOK FM. Sytuację pogarsza fakt, że Polska zajmuje drugie najwyższe miejsce w Europie pod względem kosztów obsługi długu, zaraz po Węgrzech. Brak dodatkowych dochodów oznacza tylko jedno: dalsze zadłużanie kraju. Kotecki nie owija w bawełnę, nazywając płacenie podatków formą patriotyzmu – „Nie tylko machanie flagą”.
Kto odczuje podatek majątkowy najmocniej? Każdy Polak z oszczędnościami
Jeśli propozycja Ludwika Koteckiego zostanie wdrożona, konsekwencje odczuje zdecydowana większość Polaków posiadających jakikolwiek majątek. To już nie będzie podatek tylko dla „najbogatszych”.
- Właściciele mieszkań i domów: Nawet prosta podwyżka obecnego podatku o 100-200 procent będzie odczuwalna. Dla przeciętnego 70-metrowego mieszkania to dodatkowe 70-140 złotych rocznie. W przypadku wprowadzenia pełnego katastru, opartego na wartości nieruchomości, sumy mogą być wielokrotnie wyższe, liczone w tysiącach złotych.
- Posiadacze akcji i obligacji: Mogą zostać objęci zupełnie nowym podatkiem od samego posiadania papierów wartościowych. Chociaż Kotecki nie sprecyzował progów, podobne rozwiązania w innych krajach zazwyczaj dotyczą majątków powyżej 100-500 tysięcy złotych.
- Właściciele drogich samochodów: Luksusowe pojazdy mogą stać się celem. W niektórych krajach europejskich już funkcjonują podatki od posiadania takich dóbr. Samochód wart 100 tysięcy złotych może generować dodatkowy koszt kilku tysięcy złotych rocznie.
- Posiadacze większych oszczędności: Nawet środki trzymane na kontach bankowych czy w obligacjach skarbowych mogą zostać opodatkowane. Bezpieczne lokowanie pieniędzy przestanie być neutralne podatkowo, a każdy, kto oszczędza, będzie musiał liczyć się z dodatkowym obciążeniem.
Przykład z życia pokazuje skalę problemu: Pan Andrzej z Krakowa posiada mieszkanie warte 600 tysięcy złotych, samochód za 80 tysięcy i oszczędności w wysokości 150 tysięcy złotych. Przy hipotetycznym podatku majątkowym na poziomie 1 procenta rocznie, zapłaciłby około 8300 złotych (1% z 830 tysięcy łącznej wartości majątku). To prawie 700 złotych miesięcznie dodatkowo – kwota, która znacząco obciąży domowy budżet.
Kotecki przywołał przykłady krajów, które już sięgnęły po takie rozwiązania w sytuacjach kryzysowych. Jak informuje portal Forsal.pl, po pandemii koronawirusa Argentyna wprowadziła jednorazowy podatek majątkowy dla najbogatszych (powyżej 2 milionów dolarów, stawki 2-3,5%), a Islandia po kryzysie finansowym z 2008 roku objęła podatkiem nieruchomości i inne aktywa finansowe.
Koniec ulg dla samorządów i cios w przedsiębiorców. Co z firmami?
Jednym z kluczowych aspektów propozycji Koteckiego jest zmiana zasad dla samorządów. W TOK FM zwrócił uwagę, że obecne stawki podatku od nieruchomości są ustalane przez rząd na poziomie maksymalnym, a powinny być raczej minimalnym. „Zbierana jest przez samorządy, które często zwalniają z tego podatku, albo go obniżają” – tłumaczył. Jego propozycja zakładałaby odwrócenie tej logiki: rząd określałby minimalne stawki, co uniemożliwiłoby samorządom całkowite zwalnianie mieszkańców z podatków od nieruchomości. Oznacza to, że nawet w gminach, które obecnie nie pobierają podatku, mieszkańcy musieliby płacić co najmniej minimalną, centralnie określoną kwotę.
Szczególnie narażeni na nowy podatek mogą być przedsiębiorcy. Kotecki argumentował w „Rzeczpospolitej”, że „majątki są bardziej skoncentrowane niż dochody”, co oznacza uderzenie przede wszystkim w właścicieli firm i inwestorów. Firmy mogą zostać objęte podatkiem od posiadanych nieruchomości komercyjnych, maszyn, pojazdów służbowych czy udziałów w innych spółkach. To dodatkowe obciążenie dla sektora prywatnego, który już teraz zmaga się z wysokimi daninami. Pani Maria, prowadząca małą firmę w Gdańsku, posiada lokal użytkowy wart 400 tysięcy złotych, samochód dostawczy za 120 tysięcy i oszczędności firmowe 200 tysięcy złotych. Przy podatku majątkowym 1% zapłaciłaby rocznie 7200 złotych dodatkowo – czyli 600 złotych miesięcznie. To może zmusić ją do podniesienia cen swoich usług, co w efekcie odczują konsumenci. Kotecki podkreśla, że od nieruchomości „trudno uciec”, co czyni je idealnym celem podatkowym.
Kiedy zmiany wejdą w życie i jak się przygotować? Czas ucieka
Choć Ludwik Kotecki nie podał konkretnych dat, sytuacja budżetowa Polski nie pozwala na długie zwlekanie. Wprowadzenie pełnego podatku katastralnego, wymagającego stworzenia rejestru i wyceny wszystkich nieruchomości, to proces długotrwały – może zająć 2-3 lata. Jednakże, prostsze do szybkiego wprowadzenia byłoby podniesienie obecnych stawek podatku od nieruchomości, co mogłoby nastąpić już w 2026 roku. Podatek od akcji, oszczędności czy innych aktywów wymagałby nowych przepisów i systemów informatycznych, prawdopodobnie wprowadzany etapami, zaczynając od największych majątków.
Społeczne konsekwencje nowych obciążeń mogą być dalekosiężne. Z jednej strony, podatek majątkowy może zmniejszyć nierówności. Z drugiej, może zachęcać do wyprowadzania majątków za granicę. Wpłynie też na rynek nieruchomości – wyższe koszty posiadania mogą obniżyć ceny mieszkań, co ułatwi zakupy młodym, ale uderzy w obecnych właścicieli. Szczególnie dotkliwy może okazać się dla emerytów. Państwo Nowakowie, mający 65 lat i pobierający łącznie 4000 złotych emerytury miesięcznie, posiadają mieszkanie warte 500 tysięcy złotych. Przy podatku katastralnym 1% rocznie zapłaciliby 5000 złotych – więcej niż całą miesięczną emeryturę. Mogą być zmuszeni do sprzedaży swojego mieszkania.
Eksperci wskazują, że na razie nie ma powodu do paniki, ale warto zacząć się przygotowywać. Warto przemyśleć strukturę swojego majątku i rozważyć optymalizację podatkową. Osoby z większymi oszczędnościami mogą rozważyć inwestowanie w aktywa trudniejsze do wyceny lub opodatkowania. Właściciele kilku nieruchomości mogą zastanowić się nad ich sprzedażą przed wprowadzeniem nowych przepisów. Przedsiębiorcy powinni przygotować się na wyższe koszty prowadzenia działalności. Wprowadzenie dodatkowych podatków to jeden z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy na najbliższe lata. Budżetowa luka wymusza poszukiwanie nowych źródeł dochodów, a majątki Polaków stają się coraz bardziej prawdopodobnym celem, by uzupełnić budżet państwa.
Obserwuj nas w Google News


