Rada Ministrów przyjęła kluczowe założenia makroekonomiczne do budżetu na 2026 rok, kreśląc wizję stabilnego wzrostu gospodarczego i opanowanej inflacji. Prognozy wyglądają optymistycznie – polska gospodarka ma urosnąć o 3,5%, a wzrost cen ma wyhamować do 3%. Rząd zapowiada również solidne podwyżki wynagrodzeń, które w całej gospodarce mają sięgnąć blisko 7%. Niestety, za tymi obiecującymi danymi kryje się informacja, która wywoła ogromne rozczarowanie wśród setek tysięcy pracowników. Pracownicy sfery budżetowej mogą liczyć na podwyżkę w wysokości zaledwie 3%, co w praktyce oznacza, że cały wzrost ich pensji zostanie pochłonięty przez inflację. Dla tej grupy realnych podwyżek po prostu nie będzie, co pogłębi i tak już znaczące dysproporcje płacowe między sektorem publicznym a prywatnym.

Optymistyczne prognozy dla gospodarki. Co zakłada rząd?

Rządowe założenia na 2026 rok opierają się na solidnych fundamentach makroekonomicznych. Kluczowym wskaźnikiem jest prognozowany wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) na poziomie 3,5%. Taki wynik plasowałby Polskę w czołówce najszybciej rozwijających się gospodarek Unii Europejskiej. Siłą napędową wzrostu ma być zarówno rosnąca konsumpcja wewnętrzna, wspierana przez stabilny rynek pracy, jak i ożywienie w eksporcie polskich towarów i usług.

Drugim filarem rządowej strategii jest utrzymanie inflacji w ryzach. Średnioroczna dynamika cen towarów i usług konsumpcyjnych ma wynieść dokładnie 3%. Jest to poziom zgodny z długoterminowym celem inflacyjnym Narodowego Banku Polskiego, co ma zapewnić przewidywalność gospodarczą i chronić siłę nabywczą portfeli Polaków. Stabilizacja cen jest kluczowa dla budowania zaufania konsumentów i przedsiębiorców, a także dla planowania długoterminowych inwestycji. Utrzymanie tak niskiej inflacji przy jednoczesnym dynamicznym wzroście gospodarczym będzie jednak sporym wyzwaniem.

Rekordowe podwyżki płac, ale nie dla wszystkich. Kto zyska najwięcej?

Zgodnie z przyjętymi założeniami, Polacy mogą spodziewać się znaczącego wzrostu wynagrodzeń. Przeciętne wynagrodzenie brutto w całej gospodarce narodowej ma wzrosnąć w 2026 roku aż o 6,7% w ujęciu nominalnym. Biorąc pod uwagę prognozowaną inflację na poziomie 3%, oznacza to realny wzrost siły nabywczej o około 3,7%. To bardzo dobra wiadomość dla większości pracowników, która odczuje realną poprawę w swoich domowych budżetach.

Jeszcze lepiej sytuacja ma wyglądać w sektorze przedsiębiorstw, gdzie dynamika wzrostu płac ma być wyższa i wynieść 6,9%. Ta niewielka różnica wynika z większej presji płacowej w sektorze prywatnym, gdzie firmy muszą konkurować o wykwalifikowanych pracowników. Sytuacji sprzyjać będzie również stabilny rynek pracy – rząd prognozuje, że stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec 2026 roku utrzyma się na niskim poziomie 4,9%. To warunki, w których pracownicy mają silniejszą pozycję negocjacyjną w rozmowach o podwyżkach.

Wielkie rozczarowanie w budżetówce. Podwyżki tylko na papierze?

Niestety, optymistyczne prognozy nie dotyczą wszystkich. Największymi przegranymi rządowych planów będą pracownicy państwowej sfery budżetowej, obejmującej m.in. urzędników, nauczycieli, służby mundurowe czy pracowników ochrony zdrowia. Dla tej grupy, liczącej ponad 600 tysięcy osób, rząd zaproponował średnioroczny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń na poziomie zaledwie 103% w ujęciu nominalnym.

W praktyce oznacza to, że ich pensje wzrosną o 3%. To dokładnie tyle, ile ma wynieść prognozowana inflacja. W konsekwencji realny wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej wyniesie zero. Całą podwyżkę pochłonie drożyzna, a siła nabywcza pensji urzędników i nauczycieli nie zmieni się ani o złotówkę. Rząd tłumaczy tę decyzję koniecznością utrzymania dyscypliny fiskalnej, jednak tak drastyczna różnica we wzroście płac (3% w budżetówce wobec 6,9% w firmach) może doprowadzić do pogłębienia frustracji i dalszego odpływu najlepszych kadr z sektora publicznego do prywatnego.

Co dalej z płacami w sektorze publicznym? Czekają nas trudne negocjacje

Propozycja rządu dotycząca zamrożenia realnych płac w budżetówce z pewnością nie jest ostateczna i stanie się głównym punktem zapalnym w nadchodzących miesiącach. Zgodnie z prawem, rządowe założenia muszą zostać teraz przedstawione Radzie Dialogu Społecznego (RDS), gdzie spotkają się z ostrą reakcją przedstawicieli związków zawodowych. Negocjacje w ramach RDS będą kluczowe dla ostatecznego kształtu podwyżek.

Związki zawodowe zrzeszające pracowników sfery budżetowej już teraz zapowiadają walkę o wyższe wskaźniki. Ich głównym argumentem będzie konieczność zrekompensowania wieloletnich zaniedbań płacowych oraz galopującej inflacji z poprzednich lat, która znacząco obniżyła realną wartość pensji w sektorze publicznym. Jeśli rząd nie zdecyduje się na ustępstwa, możemy spodziewać się fali protestów i sporów zbiorowych. Ostateczna decyzja o wysokości podwyżek w budżetówce na 2026 rok będzie więc wynikiem trudnego politycznego kompromisu.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Jeden komentarz

Napisz Komentarz

Exit mobile version