Zamówienie obiadu z dostawą i odroczenie płatności o 30 dni stało się niepokojącą normą dla tysięcy Polaków. Usługi „kup teraz, zapłać później” (BNPL), dotychczas kojarzone z droższą elektroniką czy modą, szturmem wdarły się na rynek podstawowych zakupów spożywczych. Zjawisko przybrało taką skalę, że rząd oficjalnie przyznaje – sytuacja wymyka się spod kontroli i zapowiada radykalne zmiany w prawie. To, co jeszcze niedawno brzmiało jak absurd, dziś jest codziennością, w której popularne platformy do zamawiania jedzenia, we współpracy z firmami takimi jak Klarna czy PayPo, oferują finansowanie pizzy czy sushi.
Problem polega na tym, że dla wielu konsumentów nie jest to już kwestia wygody, a konieczności. Ministerstwo Finansów, zaalarmowane przez parlamentarzystów i ekspertów, potwierdziło, że obecne regulacje nie chronią Polaków przed wpadaniem w spiralę zadłużenia zaciąganego na codzienne potrzeby. Nadchodząca rewolucja legislacyjna ma ukrócić ten proceder, wprowadzając obowiązek badania zdolności kredytowej nawet przy najmniejszych transakcjach. Oznacza to koniec ery „obiadów na raty” zatwierdzanych jednym kliknięciem.
Alarmujące dane nie kłamią. Polacy masowo oszczędzają na jedzeniu
Skala problemu jest doskonale widoczna w oficjalnych statystykach, które malują ponury obraz sytuacji finansowej polskich gospodarstw domowych. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, sprzedaż detaliczna żywności spadła o 0,8% w pierwszej połowie 2024 roku. To pierwszy tak wyraźny sygnał, że Polacy mają realne trudności z finansowaniem swoich podstawowych potrzeb i zaczynają ciąć wydatki w najbardziej fundamentalnym obszarze.
Jeszcze bardziej niepokojące są wyniki cyklicznego Barometru Providenta. Badanie na 2025 rok pokazuje, że aż 30,2% respondentów deklaruje aktywne ograniczanie wydatków na jedzenie. Co więcej, 42,4% badanych podjęło decyzję o całkowitej rezygnacji z jedzenia na mieście oraz z posiłków zamawianych z dostawą. Te liczby pokazują, że rosnąca popularność BNPL przy zakupach spożywczych nie jest podyktowana wygodą, lecz desperacką próbą domknięcia domowego budżetu.
Jak zauważa ekspert finansowy Karol Słobodzian w rozmowie z portalem Interia, łatwość dostępu do odroczonych płatności tworzy niebezpieczną iluzję. „Gdy kredyt lub odroczone płatności są łatwo dostępne, rzadziej dokonujemy głębszej analizy. Nie pytamy się, co jest nie tak z naszym budżetem, że pod koniec miesiąca nie stać nas na podstawowe zakupy” – ostrzega specjalista. To psychologiczna pułapka, która odsuwa w czasie konfrontację z realnymi problemami finansowymi, jednocześnie je pogłębiając.
Rząd oficjalnie potwierdza. Problem jest poważniejszy niż ktokolwiek myślał
Przez długi czas problem narastał pod powierzchnią, jednak 18 kwietnia 2025 roku sprawa trafiła na poziom parlamentarny. Poseł Janusz Cieszyński złożył interpelację poselską, w której zaalarmował o niekontrolowanym rozprzestrzenianiu się usług BNPL w sektorze zakupów spożywczych. Zwrócił uwagę na ogromne ryzyko dla konsumentów, zwłaszcza seniorów i osób o niskiej świadomości finansowej, którzy mogą nieświadomie wpaść w spiralę zadłużenia przez drobne, codzienne transakcje.
Odpowiedź Ministerstwa Finansów, podpisana 9 maja 2025 roku przez podsekretarza stanu Juranda Dropa, była jednoznaczna i przełomowa. Resort po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że problem istnieje i wymknął się spod kontroli. W piśmie czytamy, że Ministerstwo Finansów, wspólnie z Komisją Nadzoru Finansowego (KNF) oraz Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), prowadzi już intensywne prace nad rozwiązaniami systemowymi.
To historyczne przyznanie, że obecny system nadzoru jest niewystarczający. Ministerstwo podkreśliło, że największym zagrożeniem jest kumulowanie się wielu drobnych zobowiązań z różnych platform BNPL, co uniemożliwia konsumentowi realną ocenę swojego całkowitego zadłużenia. To ciche zadłużanie się na podstawowe potrzeby życiowe zostało zidentyfikowane jako jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla stabilności finansowej Polaków.
Koniec z zakupami jednym kliknięciem. Nadchodzi rewolucja w prawie
W odpowiedzi na narastający kryzys, rząd zapowiedział fundamentalne zmiany legislacyjne, które mają całkowicie zmienić zasady gry na rynku płatności odroczonych. Najważniejszą informacją jest planowane objęcie usług BNPL przepisami dyrektywy CCD2 i włączenie ich do polskiej ustawy o kredycie konsumenckim. To prawdziwy przełom, który zrówna operatorów „kup teraz, zapłać później” z bankami i firmami pożyczkowymi.
Kluczowa zmiana, która dotknie każdego konsumenta, to wprowadzenie obowiązkowego badania zdolności kredytowej. Zanim jakakolwiek firma BNPL będzie mogła zaoferować odroczenie płatności – nawet za zamówioną pizzę czy zakupy w supermarkecie – będzie musiała przeprowadzić pełną analizę finansową klienta. Oznacza to koniec z błyskawicznym zatwierdzaniem transakcji jednym kliknięciem, które obecnie jest standardem.
Dodatkowo, nowe przepisy mają radykalnie zwiększyć przejrzystość ofert i umów. Konsumenci będą musieli być jasno informowani o wszystkich kosztach, w tym o potencjalnych karach za opóźnienia w spłacie. Jak informuje branżowy portal Fintek.pl, rząd chce, aby nowe regulacje weszły w życie jeszcze w 2025 roku, co świadczy o pilności sprawy. Celem jest ochrona najsłabszych konsumentów przed podejmowaniem decyzji, których konsekwencji finansowych nie są w stanie udźwignąć.
Co to oznacza dla Ciebie? Kluczowe zmiany dla konsumentów i firm
Nadchodzące regulacje będą miały bezpośredni wpływ na miliony Polaków oraz na całą, dynamicznie rozwijającą się branżę BNPL. Dla konsumentów zmiany oznaczają dwie strony medalu. Z jednej strony, część osób, zwłaszcza tych z nieregularnymi dochodami lub już zadłużonych, straci dostęp do łatwego finansowania. Weryfikacja zdolności kredytowej skutecznie zablokuje im możliwość zaciągania kolejnych zobowiązań.
Z drugiej, ważniejszej strony, jest to mechanizm ochronny. Nowe prawo uchroni tysiące osób przed wpadnięciem w pętlę długu, na który ich po prostu nie stać. Koniec z iluzją „darmowych pieniędzy” i nieświadomym kumulowaniem zobowiązań. Dla branży BNPL, firm takich jak PayPo czy Klarna, oznacza to koniec eldorado. Będą musiały zainwestować w zaawansowane systemy weryfikacji klientów i wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za udzielane finansowanie, tak jak robią to banki.
Rosnąca popularność płatności odroczonych za jedzenie jest nie tylko ciekawostką rynkową, ale przede wszystkim alarmującym sygnałem o pogarszającej się kondycji finansowej dużej części społeczeństwa. Gdy obywatele potrzebują kredytu na podstawowe posiłki, jest to znak, że system ekonomiczny zawodzi. Pytanie, które pozostaje otwarte, brzmi: czy rządowe regulacje zostaną wprowadzone na czas, zanim kryzys zadłużenia na jedzenie przerodzi się w społeczną katastrofę.



Jeden komentarz
Umierajcie szybko, bo tüssk sprowadzi z Niemiec imigrantów