W poniedziałek 2 czerwca 2025 roku, między godziną 20:00 a 21:00, w polskim systemie elektroenergetycznym wystąpił niedobór mocy, potwierdziły Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Główne przyczyny to słaby wiatr, brak nasłonecznienia oraz nieplanowana niedostępność części elektrowni konwencjonalnych.
Ratunkiem dla polskiego systemu okazała się interwencyjna dostawa energii z Ukrainy, która dostarczyła od 200 do 400 MW mocy. Sytuacja nie zakończyła się blackoutem, jednak zdaniem ekspertów takie incydenty mogą się nasilać.
– Prognozowaliśmy niską rezerwę. Część jednostek konwencjonalnych wieczorem nie wznowiła pracy, a wiatr był słabszy niż zakładano. Powstała luka wytwórcza – powiedział rzecznik PSE Maciej Wapiński w rozmowie z Energetyka24.pl. Dodał jednak, że „system pracował stabilnie i nie było powodów do niepokoju”.
Luka wytwórcza w Polsce pogłębia się
Mimo zapewnień o bieżącej kontroli sytuacji, PSE oraz eksperci branżowi nie mają złudzeń: zapas mocy w polskim systemie energetycznym stale się kurczy. Według danych PSE oraz analiz Instytutu Sobieskiego, luka wytwórcza już w 2025 roku może wynieść nawet 8 GW, a do 2040 roku może sięgnąć 18 GW.
Na tym tle awaryjna pomoc z Ukrainy – kraju dotkniętego wojną i samemu zmagającego się z deficytami energetycznymi – budzi szczególną uwagę. Nie chodzi tu tylko o aspekt solidarnościowy, ale o systemowy alarm, który wskazuje, że Polska nie posiada wystarczających rezerw mocy dyspozycyjnych.
Budowa elektrowni jądrowych to za mało
Planowane inwestycje w energetykę jądrową, które mają przynieść 6–9 GW mocy, nie wystarczą, by zlikwidować obecny i przyszły deficyt.
– Nawet przy pełnej realizacji programów jądrowych luka wytwórcza nadal będzie istniała – wskazują analitycy energetyczni. – Potrzebne są dodatkowe źródła stabilnych mocy, które będą w stanie reagować na bieżące potrzeby systemu, niezależnie od pogody czy pory dnia.
W tym kontekście powraca debata o roli gazu i węgla w polskim miksie energetycznym. Choć unijna polityka klimatyczna i transformacja energetyczna zmierzają w kierunku dekarbonizacji, rzeczywistość operacyjna wymusza utrzymanie elastycznych źródeł energii w systemie.
URE: konieczna elastyczność i bezpieczeństwo
Na te problemy zwracał już wcześniej uwagę Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE). Jego zdaniem, Polska potrzebuje rozwiązań systemowych, które umożliwią:
- utrzymanie części mocy węglowych w dyspozycyjności, przynajmniej w perspektywie średnioterminowej,
- zwiększenie inwestycji w jednostki gazowe jako źródła przejściowe,
- rozwój magazynów energii i systemów elastyczności sieci.
Problem w tym, że wiele elektrowni węglowych jest wycofywanych z eksploatacji lub modernizowanych pod kątem dekarbonizacji, co zmniejsza ich zdolność szybkiego reagowania na nagłe potrzeby.
Systemowy kryzys czy nowa norma?
Obecna sytuacja pokazuje, że pogoda może bezpośrednio wpłynąć na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Coraz większy udział odnawialnych źródeł energii w miksie, przy braku adekwatnych rezerw, prowadzi do sytuacji, w której wieczorny spadek produkcji z PV i słaby wiatr mogą destabilizować system.
Polska energetyka stoi więc przed koniecznością bilansowania trzech celów jednocześnie:
- Transformacji ku OZE – zgodnie z celami klimatycznymi UE,
- Bezpieczeństwa dostaw – poprzez utrzymanie dyspozycyjnych mocy konwencjonalnych,
- Efektywności ekonomicznej – w dobie rosnących kosztów energii i inwestycji.
Co dalej?
Eksperci zgodnie wskazują, że sytuacja z 2 czerwca to nie incydent, lecz zapowiedź realnych wyzwań, które czekają polską energetykę w najbliższych latach. Każdy brak dostępnych mocy to ryzyko blackoutu, konieczność importu energii i wzrost cen dla odbiorców.
Długofalowo Polska będzie musiała:
- przyspieszyć budowę elektrowni jądrowych i gazowych bloków przejściowych,
- rozwijać systemy magazynowania energii,
- rozbudować i modernizować sieci przesyłowe,
- oraz wdrożyć realne mechanizmy elastyczności systemu.
Brak tych działań może skutkować pogłębiającym się kryzysem energetycznym, którego pierwsze symptomy właśnie obserwujemy.

