Na ostatniej prostej kampanii prezydenckiej w Polsce wybuchł skandal z udziałem fundacji Akcja Demokracja, który może mieć poważne konsekwencje prawne i polityczne. Jak ujawniły media, fundacja miała prowadzić sponsorowane kampanie reklamowe w internecie, uderzające w kandydatów prawicy – Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena – jednocześnie promując Rafała Trzaskowskiego, wspieranego przez Koalicję Obywatelską. Sprawa budzi poważne wątpliwości o uczciwość wyborów, możliwą ingerencję z zagranicy i potencjalne rozstrzygnięcia przed upolitycznionym i podległym PiS Sądem Najwyższym.

Wipler: Sąd Najwyższy może rozstrzygnąć wynik wyborów

Według Przemysława Wiplera, polityka Konfederacji, cała sprawa może zakończyć się przed Sądem Najwyższym. – Jeżeli wygra kandydat, który korzystał z tych narzędzi, a jego sztab był beneficjentem kampanii sponsorowanej przez fundację, to Sąd Najwyższy będzie musiał rozstrzygnąć, czy wybory były przeprowadzone uczciwie – podkreślił.

Wipler zwraca uwagę, że nieznana jest jeszcze pełna skala działań reklamowych. – Wiemy, że chodzi o co najmniej setki tysięcy złotych, ale nie wiemy, ile podobnych kampanii prowadzono z zagranicy i przez jakie instytucje – dodał. Podkreślił, że kampanie miały na celu budowanie negatywnego nastroju wokół kandydatów prawicy, co w jego ocenie „niewątpliwie miało miejsce”.

W przedmiotowej sprawie należy podkreślić, że wybory prezydenckie różnią się istotnie od wyborów parlamentarnych, zarówno pod względem procedury, jak i skutków prawnych. Jedną z kluczowych różnic jest brak domniemania ważności wyborów prezydenckich, które – w przeciwieństwie do wyborów parlamentarnych – muszą zostać zatwierdzone przez Sąd Najwyższy (art. 129 ust. 1 Konstytucji RP).

Zgodnie z art. 129 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej:
„Ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy.”

Obowiązek ten realizowany jest obecnie przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. W związku z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (m.in. wyrok z 19 listopada 2019 r. w sprawie C‑585/18, C‑624/18 i C‑625/18) oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (np. wyrok w sprawie Reczkowicz p. Polsce, skarga nr 43447/19), wskazuje się, że izba ta nie spełnia standardów niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą. Zasiadają w niej osoby powołane z rażącym naruszeniem zasad praworządności i procedur konstytucyjnych, w tym z udziałem organu zwanego „neo-KRS”, którego legalność została podważona przez liczne orzeczenia sądów krajowych i międzynarodowych.

W związku z powyższym, niezależnie od wyniku drugiej tury wyborów prezydenckich – bez względu na to, czy zwycięży kandydat A, czy kandydat B – pojawia się istotny problem prawny. Zakwestionowanie legalności organu odpowiedzialnego za stwierdzenie ważności wyborów może prowadzić do sytuacji, w której orzeczenie Sądu Najwyższego nie będzie uznane za wydane przez sąd ustanowiony zgodnie z prawem. W konsekwencji może to uniemożliwić skuteczne objęcie urzędu przez wybranego prezydenta, ponieważ art. 130 Konstytucji RP stanowi, że prezydent obejmuje urząd po złożeniu przysięgi wobec Zgromadzenia Narodowego, co wymaga uprzedniego stwierdzenia ważności wyboru.

Taka sytuacja mogłaby prowadzić do poważnego chaosu konstytucyjnego oraz destabilizacji organów państwa. W skrajnych przypadkach może być wykorzystywana przez decydentów politycznych do wprowadzenia nadzwyczajnych środków konstytucyjnych, takich jak stan wyjątkowy lub nawet stan wojenny (na podstawie art. 229–234 Konstytucji RP), co stwarza poważne ryzyko dla porządku prawnego i demokratycznego ustroju państwa.

Polityczne powiązania i zarzuty o stronniczość

Jak ujawnił Wipler, prezes fundacji Akcja Demokracja, Jakub Kocjan, był jeszcze niedawno asystentem posłanki Koalicji Obywatelskiej, partii, której wiceprezesem jest Rafał Trzaskowski. Ponadto, osoba kierująca instytucją, która miała prowadzić kontrowersyjne kampanie, otrzymała nagrodę od samego Trzaskowskiego. Według Wiplera trudno będzie przekonać Polaków, że obecny prezydent Warszawy nie wiedział o działaniach fundacji, która jednoznacznie działała na jego korzyść.

Akcja Demokracja i jej zagraniczne finansowanie

Źródła medialne, w tym Wirtualna Polska i Gazeta Polska, donoszą, że fundacja Akcja Demokracja odpowiadała za internetowe kampanie reklamowe, które promowały Trzaskowskiego i atakowały jego konkurentów. Co istotne, według dziennikarzy, fundacja ta była w przeszłości finansowana przez organizację nadzorowaną przez niemieckiego ministra, powiązanego z projektem Nord Stream. Te powiązania rodzą pytania o możliwy wpływ zagranicznych interesów na przebieg wyborów w Polsce.

Warto przypomnieć, że zgodnie z polskim prawem, finansowanie kampanii wyborczych z zagranicy jest nielegalne. Choć fundacja formalnie nie jest częścią żadnego sztabu wyborczego, jej działania – jeśli miały charakter promowania konkretnego kandydata i szkalowania jego przeciwników – mogą zostać uznane za nielegalne wsparcie kampanii.

Co dalej? Możliwe scenariusze

Sprawa prawdopodobnie znajdzie swój finał w Sądzie Najwyższym, który rozpatruje protesty wyborcze i może orzec o ważności wyborów prezydenckich. Jeżeli zostanie udowodnione, że kampanie sponsorowane przez Akcję Demokracja miały realny wpływ na wynik wyborów, konsekwencje mogą być poważne – od unieważnienia części głosów, aż po powtórzenie wyborów. Jednak z uwagi, że Izba SN, która zajmuje się stwierdzeniem ważności wyborów nie jest sądem w rozumieniu prawa tylko instytucją działająca na zlecenie PiS, w Polsce występuje realne zagrożenie wystąpienia zamieszek ulicznych i ogłoszenie stanu wojennego.

Nie bez znaczenia pozostaje także kwestia przejrzystości finansowania organizacji pozarządowych i ich roli w kampaniach wyborczych. Obecna sytuacja może doprowadzić do zmiany przepisów, które nałożą na tego typu fundacje obowiązek jawnego raportowania źródeł finansowania i działań prowadzonych w czasie kampanii.

Reakcje opinii publicznej i przyszłość debaty publicznej

Skandal, który wybuchł na finiszu kampanii, budzi niepokój co do uczciwości procesu wyborczego w Polsce. Obywatele mają prawo oczekiwać, że wybory będą prowadzone w sposób transparentny, bez ukrytych wpływów i manipulacji. Tymczasem afera wokół Akcji Demokracja pokazuje, jak łatwo fundacja z zagranicznym finansowaniem może wpłynąć na opinię publiczną za pomocą płatnych kampanii w internecie.

W obliczu rosnącej roli mediów społecznościowych w kształtowaniu nastrojów społecznych, eksperci apelują o większy nadzór nad cyfrową przestrzenią wyborczą, w tym nad źródłami finansowania reklam politycznych i aktywnością organizacji pozarządowych. W przeciwnym razie demokracja może być podatna na zewnętrzne ingerencje i dezinformację.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version