WHO ostrzega przed najbliższymi tygodniami w Europie zachodniej i także w Polsce. W większości krajów Zachodu znów wzrosła liczba zachorowań na koronawirusa. W Polsce ten wzrost przyjdzie za kilka tygodni. – Ale w polskich miastach będziemy mieli pozamykane już wówczas szpitale tymczasowe. I co wtedy? – zapytał dr Paweł Grzesiowski.
WHO apeluje o czujność
Według agencji Reuters, WHO twierdzi, że na wzrost liczby zakażeń koronawirusem wpływa kombinacja kilku czynników. Zalicza się do nich m.in. szerzenie się bardziej zakaźnego od poprzednich wariantu omikron oraz jego subwariantu BA.2 oraz rezygnowanie z obostrzeń, zdjęcie maseczek zasłaniających nos i usta oraz brak dystansu społecznego.
– Te wzrosty następują pomimo spadku liczby testów w części krajów, co oznacza, że widzimy tylko wierzchołek góry lodowej – podkreślił dyrektor generalny WHO, Tedros Adhanom Ghebreyesus.
W ciągu tygodnia liczba zakażeń koronawirusem na świecie wzrosła – tydzień do tygodnia – o 8 proc., do poziomu 11 mln zakażeń. W tym samym czasie zmarło 43 tys. chorych na COVID-19.
Największy wzrost liczby zakażeń zanotowano w rejonie Zachodniego Pacyfiku, obejmującym Koreę Południową i Chiny – tam liczba zakażeń wzrosła tydzień do tygodnia o 25 proc. a liczba zgonów – o 27 proc.
W Afryce zanotowano wzrost liczby zakażeń o 12 proc. a liczby zgonów o 14 proc.
Powinniśmy więc wrócić do obostrzeń?
– W moim otoczeniu 80-90 proc. osób, które przechodzą omikron, mają jedynie katar, czasami ból zatok. Nie będziemy przecież izolować ludzi z powodu kataru. Zresztą jakikolwiek lockdown na tym etapie nie ma sensu. Takie rozwiązanie sprawdza się na początku fali, gdy próbuje się opóźniać czy ograniczać ogniska wirusa. Teraz wirus krąży już w populacji i nie ma znaczenia, czy siedzimy zamknięci, czy nie – ci, którzy się zakazili, i tak zachorują. Hongkong i Chiny broniły się przed wirusem właśnie lockdownem. Przyjęli strategię: zero wirusa. To właśnie przez to Hongkong bije teraz rekordy zakażeń. – przekazał Dr Paweł Grzesiowski.