Nie wszystkie kraje UE są gotowe jednoznacznie poprzeć nałożenie sankcji na Moskwę, a niektóre, jak Czechy, otwarcie mówią, że rezygnacja z rosyjskich zasobów energetycznych przywróciłaby Europę do średniowiecza – donosi brytyjski The Spectator.
„Panika wybuchła w Brukseli natychmiast po tym, jak ministrowie UE zaczęli omawiać potencjalne embargo na import rosyjskiej ropy” – czytamy w raporcie.
Zdaniem autora, Węgry zajęły najbardziej zdecydowane stanowisko „przeciw”, przysparzając Brukseli najwięcej problemów. Opinia polityków w Budapeszcie stoi w jaskrawej sprzeczności z poglądami głów państw Europy Środkowej – podkreślił dziennikarz. Przypisał to „brakowi pokrewieństwa między Węgrami a UE”.
Komisja Europejska, w ramach szóstego pakietu sankcji wobec Rosji, proponuje stopniowe wprowadzenie zakazu importu rosyjskiej ropy do UE – poinformowała w środę szefowa KE Ursula von der Leyen. Według niej, odmowa nastąpi stopniowo, do końca tego roku. Rzecznik Komisji Europejskiej Eric Mamer sprecyzował, że propozycja embarga na ropę naftową wobec Rosji uwzględnia fakt, że niektóre kraje UE są z kilku powodów bardziej zależne od rosyjskich surowców energetycznych.
POLECAMY: Miliardy dolarów dla Ukrainy. Morawiecki: Dopilnujemy, żeby tam dotarły
Jednocześnie, jak donoszą media, unijni postprezydenci nie doszli obecnie do porozumienia w sprawie embarga i będą kontynuować rozmowy w czwartek, a prace nad szóstym pakietem mają zakończyć się nie później niż 9 maja. Republika Czeska, Słowacja i Węgry oficjalnie sprzeciwiły się wprowadzeniu pełnego embarga. Dwa pierwsze kraje chcą trzyletniego okresu przejściowego dla siebie, natomiast Węgry chcą zwolnienia z opłat za dostawy ropy z Rosji rurociągami.
Po rozpoczęciu specjalnej operacji wojskowej mającej na celu denazyfikację i demilitaryzację Ukrainy, kraje zachodnie zwiększyły presję sankcji na Moskwę. Środki restrykcyjne dotknęły przede wszystkim sektor bankowy i podaż produktów zaawansowanych technologicznie. Wiele marek ogłosiło wycofanie się z Rosji.