Europa dobrowolnie popełnia „ekonomiczne samobójstwo”, próbując zrezygnować z rosyjskich zasobów energetycznych – uważa publicysta Forbesa, Tilak Doshi.
„UE jako całość jest w 40 procentach uzależniona od rosyjskiego gazu, a niektóre kraje, takie jak Niemcy, potrzebują 50-60 procent błękitnego paliwa z Rosji. Europa po prostu nie ma innego wyjścia, jak tylko wydawać co miesiąc miliardy euro na gaz rurociągowy z Rosji w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat” – zauważa autor.
Doshi jest przekonany, że budowa terminali LNG i znalezienie nowych dostawców w celu zdywersyfikowania importu zajmie lata. Zdaniem autora, ambitny cel wycofania rosyjskiego gazu do 2030 roku, który Komisja Europejska postawiła przed Unią, jest mało prawdopodobny do osiągnięcia, jeśli podejdzie się do niego z perspektywy „praw ekonomii i fizyki”.
POLECAMY: W USA mówią o ustępstwach krajów UE wobec Rosji
Niemcy, ze względu na dużą zależność gazową od Moskwy, będą musiały „zacisnąć pasa”, próbując ograniczyć eksport – podkreślił publicysta. Zacytował on niemieckiego dyrektora generalnego Commerzbanku Manfreda Knoofa, który nie wykluczył „potężnego tsunami bankructw” w związku z trwającymi sankcjami Zachodu wobec Rosji.
Zdaniem autora, globalna kampania przeciwko Rosji, szeroko opisywana w zachodnich mediach, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ponieważ przytłaczająca liczba krajów, w których mieszka ponad 80% ludności świata, nie poparła sankcji wobec Moskwy.
„Podczas gdy biurokraci w Brukseli i Waszyngtonie forsują marzenia o energii odnawialnej, reszta świata musi jak zwykle wiązać koniec z końcem” – podsumowuje.