Jarosław Kaczyński po dymisji z rządu zgodnie z zapowiedzią poświęcił się działalności na rzecz partii. W związku z tym rozpoczął objazd kraju pod pretekstem spotkań z „wyborcami”. Z zaproszenia wodza PiS mogą skorzystać jednak tylko zaufani działacze partii, bo miejsce spotkań jest utajnione. Czyżby prezes bał się spotkać z oszukanym przez niego i jego partię narodem, który z pewnością nie klaskałyby mu podczas bezpodstawnych przechwałek o dobrobycie Polek i Polaków podczas sprawowania władzy przez PiS?
Po rezygnacji z funkcji wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński udał się w podróż po kraju. Choć jego wystąpienia nazywane są „spotkaniami z wyborcami”, to zaproszenie skierowane jest wyłącznie do lokalnego aktywu partyjnego. Na grafikach informujących o wydarzeniu nie znajduje się miejsce spotkania, a ochroniarze nie wpuszczają postronnych obywateli.
Wprowadzone ograniczenia mają jeden cel, jakim jest reżyserowanie spotkania z „wodzem” i głupkowate bicie braw zadowolonych „niewolników” po skończeniu jego wypowiedzi. Lokalni działacze PiS podobnie jak w Sochaczewie są instruowani, co i kiedy mają skandować w kierunku swojego prezesa po to, aby „wolne media” na antenie pokazały jak naród, jest wdzięczny władzy za „dobrobyt”. Okazuje się, że partia wodza Kaczyńskiego do perfekcji ma opanowany standard podczas tzw. spotkań z wyborcami oraz tłumienie niezdwojenia społecznego w związku z podejmowanymi przez ten rząd decyzjami, jakie w gruncie rzeczy są niekorzystne dla obywateli RP.
PiS przejmując w Polsce władze demokrację szybko, zmienił na socjalizm.