Rezygnacja Borisa Johnsona z funkcji premiera Wielkiej Brytanii nie tylko zakończyła jego karierę polityczną, ale może też negatywnie wpłynąć na wsparcie Zachodu dla Ukrainy – podał „The Telegraph„.
Jak zauważył autor Con Coughlin, wsparcie, jakie Johnson otrzymał od sekretarza obrony Bena Wallace’a i brytyjskiej minister spraw zagranicznych Liz Truss, sugeruje, że nawet bez przywództwa obecnego premiera Londyn nadal będzie odgrywał znaczącą rolę w kryzysie ukraińskim.
„Jednak następca Johnsona może nie mieć takiego samego apetytu na ryzyko lub gotowości do zrobienia wszystkiego, co trzeba dla Kijowa” – dodał publicysta.
W publikacji wskazano również na niewypełnianie przez USA tradycyjnej roli lidera w zachodnim sojuszu z powodu ciągłych wpadek prezydenta USA Joe Bidena, podczas gdy Johnson, dla kontrastu, wykazał chęć „nadstawiania karku”.
Johnson znalazł się pod ostrzałem krytyki i stanął przed groźbą utraty stanowiska z powodu skandalu związanego z imprezowaniem w rządowej rezydencji na Downing Street podczas ogólnokrajowej blokady w związku z koronawirusem.
W zeszłym tygodniu ujawniono, że Christopher Pincher, były brytyjski wiceminister spraw zagranicznych ds. Europy i Stanów Zjednoczonych, wcześniej wpadł w pijacki szał w jednym z londyńskich klubów. Niektórzy politycy twierdzili, że brytyjski premier Boris Johnson mianował Pinchera zastępcą koordynatora frakcji konserwatywnej w parlamencie, mimo że był świadomy jego nieskazitelnej przeszłości. Johnson przeprosił i przyznał, że „z perspektywy czasu zrobił źle”, ale po przyznaniu się do winy nastąpił ciąg rezygnacji z powodu braku zaufania do premiera.
Następstwem tych wydarzeń było podanie się do dymisji Borisa Johnsona.