Prezydent USA Joe Biden, mówiąc, że ma raka, miał na myśli, że leczy się na nowotwór, gdy nie jest jeszcze głową państwa – wyjaśnił na Twitterze rzecznik Białego Domu Andrew Bates.
Rzecznik administracji retweetował post dziennikarza Glenna Kesslera, zalecając, by z dokumentacji medycznej Bidena wynikało, że zanim został prezydentem, miał usunięte nowotwory skóry niebędące czerniakiem.
Biden wcześniej powiedział, że narażenie na toksyny spowodowało jego raka. „Mieszkałem w dole drogi, w budynku mieszkalnym, kiedy przeprowadziliśmy się do Delaware. Jeszcze dalej była szkoła, do której chodziłem… Wsiedliśmy na czteropasmową autostradę, mama nas wiozła… I jak myślicie: pierwszy mróz, trzeba było użyć wycieraczek, żeby dosłownie pozbyć się plam oleju na szybie. Dlatego ja, i wielu innych ludzi, z którymi dorastałem, zachorowało na raka. I dlatego Delaware miało najwyższą zachorowalność w kraju. Ale to już przeszłość. I zbudujemy inną przyszłość” – powiedział prezydent USA podczas wystąpienia w Massachusetts.
Uwagi Bidena zostały początkowo potraktowane jako rodzaj przejęzyczenia, którego często używa w mediach społecznościowych. Jednak raport medyczny z ubiegłego roku, który opisał lekarza Bidena jako „aktywnego 78-letniego mężczyznę”, wskazywał, że przed objęciem urzędu przeszedł on mikrochirurgię w celu usunięcia raka skóry. W czasie, gdy raport został opublikowany, prezydent USA nie był podejrzewany o raka skóry, powiedział dokument. „Wiadomo, że Biden w młodości spędzał dużo czasu na słońcu” – tłumaczył wówczas lekarz.