Decyzja zapadła! Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego Związek Nauczycielstwa Polskiego przeprowadzi „akcję protestacyjną”, która może ona przerodzić się w strajk. Pedagodzy domagają się podwyżek pensji oraz zwiększenia wydatków na oświatę. Propozycję odrzuca resort edukacji. Dodatkowo związkowców rozwścieczył poranny wywiad wiceministra Piontkowskiego. „Ten zawód ma pewne zalety, chociażby 2-miesięczne wakacje” – powiedział na antenie.
„1 września nauczyciele rozpoczynają akcję protestacyjną, która może przerodzić się w strajk. Taką decyzję podjął w środę zarząd główny ZNP. Dokładna decyzja co do formy protestu zapadnie we wtorek na spotkaniu z Forum Związków Zawodowych”. Ponadto Sławomir Broniarz w uchwale zapowiedział ogłoszenie pogotowia protestacyjnego „we wszystkich ogniwach organizacyjnych Związku obejmującego m. in. oflagowanie i oplakatowanie zakładów pracy”.
Wcześniej taki ruch zapowiadał wiceprezes największego związku zawodowego skupiającego pedagogów z całej Polski. W środę doszło do spotkania ZNP z przedstawicielami Ministerstwa Edukacji i Nauki. Po opuszczeniu budynku przy al. Szucha Krzysztof Baszczyński ocenił, że nie wie „czemu służyły rozmowy”. Związek przedstawił dwa niezmienne postulaty: podwyżka pensji o 20 proc. w oświacie oraz większe nakłady na edukację. MEiN zgodziło się na podwyżkę, ale o 9 proc. i dopiero od nowego roku kalendarzowego.
POLECAMY: MEiN: W szkołach brakuje ponad 16 tys. nauczycieli
„Zapewne będzie moment, w którym trzeba będzie rozmawiać o płacach w 2023 roku, ale mamy rok 2022. Nie usłyszeliśmy żadnej propozycji dotyczącej rozwiązania problemu nauczycieli mianowanych i dyplomowanych, którzy mają teraz zamrożone pensje” – relacjonował wiceprezes ZNP.
„Jest granica oczekiwania i rozumienia sytuacji, ta granica została przekroczona. Nie chcemy już rozmawiać z ministrem, chcemy rozmów z premierem. Sprawę traktujemy bardzo poważnie” – dodał w rozmowie z radiozet.pl Baszczyński.
Emocje tuż po negocjacjach podniósł wiceminister edukacji. Dariusz Piotnkowski w rozmowie z Polskim Radiem ocenił, że zawód nauczyciela daje perspektywę awansu oraz jest obecnie dobrze płatny. „Nauczyciel rozpoczynający pracę ma ponad 4000 zł, to nie jest dużo, ale ten zawód daje perspektywę awansu także finansowego i ma pewne zalety, o których wszyscy mówią, chociażby 2-miesięczne wakacje” – rzucił na antenie polityk PiS.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: W szkołach szykują się strajki. Nauczyciele zapowiadają, że ich protesty będą uciążliwe dla władzy
Wypowiedź rozwścieczyła ZNP, które wskazało na prawdziwe pensje. „Panie ministrze, który początkujący nauczyciel zarabia 'ponad 4000 zł’, jak pan stwierdził w porannym wywiadzie, skoro wynagrodzenie początkującego wynosi 3400 zł brutto” – dopytywał Sławomir Broniarz.
Jeden komentarz
na ukierków jest kasa…