Oświatowa „Solidarność” podtrzymuje swoje żądania płacowe. Obecna oferta rządu nie zadowala związkowców, którzy we wtorek protestowali przed siedzibą resortu edukacji.
Już jutro rozpocznie się nowy rok szkolny. Obaw o to, jaki on będzie, nie brakuje.
– Mówimy o pandemii, zadajemy sobie pytanie, czy ona znów wróci, czy będą zajęcia online, a może stacjonarne. Za wschodnią granicą mamy walczącą Ukrainę, mamy uchodźców – mówi Lesław Ordon, przewodniczący regionalnej sekcji oświaty i wychowania NSZZ Solidarność w regionie śląsko-dąbrowskim
„Solidarność” nie czeka z entuzjazmem na pierwszy dzwonek, by podnieść pensje nauczycieli. We wtorek związkowcy podjęli rozmowy z ZNP i Wolnym Związkiem Zawodowym „Forum – Oświata”. Są rozgoryczeni postawą resortu edukacji i nauki. Przekonują, że wypowiedzi ministra Przemysława Czarnka wprowadzają opinię publiczną w błąd, jeśli chodzi o zarobki i kondycję finansową nauczycieli. Lesław Ordon podwyżki, jakie mają wejść od września, nazywa zabiegiem PR-owskim. Mówi, że już wcześniej nauczyciele stażyści i część nauczycieli kontraktowych otrzymywała dodatki wyrównawcze, by dociągnąć do minimalnej krajowej.
– Od stycznia najniższa krajowa znów wzrośnie i w czerwcu wzrośnie po raz drugi w sumie o prawie 500 zł, takie są zapowiedzi. Tzw. podwyżka to jest ucieczka po to, żeby za trzy miesiące czy za osiem miesięcy dalej nie trzeba było wypłacać dodatku wyrównawczego – zauważa.
Lesław Ordon dodaje, że gdy sfera budżetowa uzyskała waloryzację w wysokości 4,4 proc. od 1 stycznia, nauczyciele czekali na nią do maja.
– Przy inflacji 16 proc. łatwo pokazać, że jesteśmy „w plecy” o 12 proc. minimum tylko w tym roku – podkreśla.
Minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek, podtrzymuje, że w przypadku początkujących nauczycieli już we wrześniu wynagrodzenie wzrośnie o 20 procent. Zaznacza, że łączna wartość podwyżek, przy uwzględnieniu tych planowanych na styczeń, zrekompensuje wysoką inflację.
POLECAMY: To już pewne! 1 września nauczyciele będą protestować