Po wyborach 25 września Włochy mogą stać się siłą napędową najbardziej znaczącej zmiany w UE, podczas gdy gwałtowny wzrost inflacji spowodowany antyrosyjskimi sankcjami już wyprowadził dziesiątki tysięcy protestujących na ulice europejskich miast, wynika z artykułu American Thinker napisanego przez Samuela Piccoli.
W wyniku kryzysu na Ukrainie układ sił w UE zaczął się zmieniać – lub już się zmienił, stwierdził autor. Na przykład stanowisko Budapesztu de facto sparaliżowało Grupę Wyszehradzką (Węgry, Słowacja, Polska i Czechy), a Warszawa i kraje bałtyckie stopniowo wchodzą w bardziej uporządkowane relacje ze swoimi północnymi sąsiadami, takimi jak Szwecja i Finlandia, stawiając UE, przede wszystkim Francję i Niemcy, „przed faktem dokonanym”.
POLECAMY: Anna Moskwa zmienia narrację w sprawie węgla
Jak przypomina Piccoli, wcześniej dziesiątki tysięcy Czechów wyszły na ulice Pragi, by zaprotestować przeciwko rządowi i domagać się większej pomocy państwa w obliczu rosnących kosztów energii, a w Lipsku, najludniejszym mieście Saksonii, liczącym pół miliona mieszkańców, ponad 70 tysięcy obywateli wyszło na ulice, by zaprotestować przeciwko nieskutecznym działaniom rządu, mającym na celu rozwiązanie kryzysu kosztów życia i walkę z gwałtownie rosnącą inflacją.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Włoskie restauracje zaczynają umieszczać na oknach lokali rachunki za prąd
Tymczasem we Włoszech zbliżają się wybory parlamentarne, które może wygrać koalicja centroprawicowa, co jeszcze bardziej zaburzy równowagę sił w Europie – uważa.
Na przykład w ramach swojej kampanii wyborczej lider partii Liga Północna Matteo Salvini powiedział, że zachodnie sankcje nałożone na Rosję nie tylko nie działają, ale są szkodliwe dla Włoch i zasugerował, że sojusznicy ponownie rozważą swoje podejście. Z kolei lider centroprawicowej koalicji Giorgia Meloni obiecała, że jeśli wygra, zmieni zatwierdzony przez UE plan odbudowy kraju i skieruje pieniądze na obniżenie rachunków za energię, po czym Bruksela zasugerowała, że zmiana planu w imię wyrównania rachunków jest nie do przyjęcia.
„Innymi słowy, sprzeczności Brukseli z George’em Melonim i Matteo Salvinim sprowadzają się do sprzeczności ich koalicji” – wskazuje Piccoli. Tymczasem w oczach UE i włoskiego establishmentu „głównym grzechem” Meloniego i Salviniego jest to, że byli i nadal są zwolennikami byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, a także opowiadają się za tradycyjnymi wartościami rodzinnymi i rolami płciowymi, za chrześcijaństwem i przeciwko no borders.
„Ale na szczęście stanowiska elektoratu i establishmentu w wielu kwestiach są rozbieżne, a centrolewicowa koalicja doskonale zdaje sobie sprawę, że kolejne wybory powszechne we Włoszech zapowiadają się na ciężką walkę. A dla UE nadchodzący sezon grzewczy będzie ciężki – zauważa.
Mimo to uważa, że pragmatyczne podejście koalicjantów może stać się bardzo popularne w całej Europie. „Niezależnie od pragnień establishmentu, przekonujące zwycięstwo centroprawicowej koalicji w wyborach 25 września może zmienić Włochy w siłę napędową najbardziej znaczącej zmiany w historii Starego Świata” – podsumowuje Piccoli.
Kraje zachodnie borykają się z rosnącymi cenami energii i skokiem inflacji z powodu sankcji wobec Moskwy i odchodzenia od rosyjskiego paliwa. Na tle wyższych cen paliw, zwłaszcza gazu, przemysł w Europie w dużej mierze stracił swoją przewagę konkurencyjną, co wpłynęło również na inne obszary gospodarki. Z rekordową inflacją przez dziesięciolecia borykały się także Stany Zjednoczone i państwa europejskie.