Resort klimatu nadzorowany przez Annę Moskwa postarał się by pracownicy w dobie szalejącej inflacji i początku recesji gospodarczej portfele mieli dobrze wypchane. Za wprowadzanie programów „osłonowych” i tzw. dodatków do ciepła, które są wyłącznie efektem nieudolności tego antypolskiego rządu, sypnięto premiami. Według doniesień Dziennika „Fakt” przeciętne nagrody wynosiły w tym roku 5,8 tys. zł. Jak wynika z publikacji „Faktu” inne resorty nieudolnego rządu w czasie kryzysu również chętnie nagradzają swoich pracowników.
POLECAMY: Kaczyński chce zabronić w tym roku wypłat premii dla prezesów spółek skarbu państwa
Nieudacznicy z Nowogrodzkiej na każdej propagandowej konferencji zapewniają Polaków, że bohatersko walczą z inflacją i gigantycznymi cenami opału – efektem tych prac jest stworzenie kolejnego programu wparcia, który z pewności inflację napędzi, a nie wyhamuje. Ale cóż ważne jest, że wyborca PiS szczęśliwy. A co będzie później to się, zobaczy. Schemat działania tożsamy, jaka za czasów Gierka. Dopłaty do węgla, peletu, gazu, oleju opałowego czy prądu wynoszą od 500 zł do 3 000 zł. Pieniądze są przyznawane jednorazowo, jeśli złoży się wniosek w odpowiednim terminie i spełni się szereg warunków. Przepisy, na podstawie których wypłacane są pieniądze, przygotowało Ministerstwo Klimatu.
Aby nikt nie był stratny za pracę wykonaną ponad plan resort ten, zadbał także o portfele, swoich urzędników. Tylko od stycznia do połowy sierpnia na premie dla 134 osób poszło 731 tys. zł z kieszeni podatników. Oznacza to, że średnio jedna nagroda wyniosła 5,8 tys. zł.
Ministerstwo Klimatu w swoich wyjaśnieniach podało, że były to „nagrody specjalne” przyznawane „okazjonalnie na uzasadniony wniosek przełożonych, za szczególne osiągnięcia i projekty realizowane indywidualnie lub zespołowo”. Chodziło szczególnie o te projekty, które „były mierzalne i zostały zrealizowane w ciągu roku budżetowego”.
Hojną ręką nagrody rozdawał jednak cały rząd warszawski. W sumie na premie wydano 30 mln zł z kieszeni podatników.
Najwięcej na ten cel – w dobie rekordowej inflacji – wydało… Ministerstwo Finansów. Chodzi o niemal 23 mln zł. Tutaj także nagrody były przyznawane za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej”. Resort zapewniał jednak, że nie chodziło o pracę nad tzw. Polskim Ładem.
„Ministerstwo Finansów w 2022 r. nie przyznało pracownikom ani funkcjonariuszom nagród za prace nad reformą Polski Ład ani Niskie Podatki. Środki w MF na nagrody za szczególne osiągnięcia w pracy/służbie pochodzą z funduszy tworzonych rokrocznie w ramach środków na wynagrodzenia i uposażenia” – wyjaśniało „Faktowi” MF.
POLECAMY: Milionowe nagrody w KRRiTV. Gliński nie widzi w tym nic dziwnego
Ministerstwo Spraw Zagranicznych na premie wydało natomiast 4,3 mln zł. Tutaj nagrody posypały się za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej, wybitne rezultaty uzyskane w ramach realizacji powierzonych zadań, ukończenie trudnych, nienormatywnych projektów, rzetelne i terminowe wykonywanie zadań w trudnych warunkach lub pod presją czasu, ponadnormatywne zaangażowanie, wyróżniającą się jakość pracy, kreatywność, determinację prowadzącą do osiągania wyznaczonych celów”.
Do rozdawania nagród w dobie kryzysu ministerstwa „przyznały się” same – w odpowiedzi na interpelację poseł KO Barbary Dolniak, która pytała o premie wypłacane nie tylko w tym, lecz także w poprzednich latach.
Jak się okazuje, mimo wprowadzonego przez „narodowego kłamczucha” zakazu wypłacania nagród – wprowadzonego w dobie pseudo pandemii – wiele resortów przyznało premie swoim urzędnikom. W ciągu dwóch lat i to tylko w resortach zdrowia, finansów, aktywów państwowych, kultury i rodziny wydano 63 mln zł z kieszeni Polaków na nagrody. Najwięcej w Ministerstwie Finansów – 43 mln zł.