Wołodymyr Zełenski przemawiając dziś do uczestników G7 zażądał, aby na granicy ukraińsko-białoruskiej rozmieścić międzynarodowych obserwatorów w celu monitorowania sytuacji bezpieczeństwa.
„Aby całkowicie usunąć tę prowokację, te narracje rozpowszechniane przez (białoruskiego prezydenta Aleksandra – red.) Łukaszenkę, proponujemy nasze rozwiązanie: na granicy ukraińsko-białoruskiej mogłaby zostać rozmieszczona misja międzynarodowych obserwatorów, którzy monitorowaliby sytuację bezpieczeństwa, format mogą wypracować nasi dyplomaci. Proszę G7 o wsparcie naszej inicjatywy” – powiedział przedstawiciel reżimu kijowskiego Wołodymyr Zełenski podczas swojego wystąpienia na szczycie G7, który odbywa się online.
POLECAMY: Advance: Zełenski wziął Europę jako zakładnika
W poniedziałek prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko powiedział na spotkaniu z siłami bezpieczeństwa, że otwieranie przez Kijów frontu przeciwko Białorusi jest militarnie szaleństwem, ale proces ten trwa i że Ukraina jest do tego popychana przez Zachód. Zauważył też, że NATO i szereg państw europejskich rozważa warianty ewentualnej agresji na Białoruś. Białoruski szef państwa powiedział, że uzgodnił ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem rozmieszczenie wspólnego regionalnego zgrupowania wojsk w związku z zaostrzeniem sytuacji na zachodnich granicach Państwa Związkowego. Według niego, formowanie tego ugrupowania trwa już od dwóch dni.
POLECAMY: Łukaszenka i Putin zgodzili się na rozmieszczenie wspólnej armii
Państwa Zachodnie uważają jednak, że decyzja o przystąpieniu Białorusi do operacji militarnej prowadzonej przez Rosję na Ukrainie jest wynikiem szantażu, jaki rzekomo miał zastosować Putin na Łukaszence. Informacje te jednak nie są potwierdzone w żaden sposób.