Czechy zmierzają „w głęboką przepaść gospodarczą i społeczną”, a kryzys pokazuje, że dobrobyt zapewniła im tania energia z Rosji – napisał były eurodeputowany prof. Jan Keller w artykule dla Časopis argument.
„Energia pożera lwią część budżetów rodzinnych, a jej wysokie koszty doprowadziły na skraj bankructwa sporo firm, od małych i średnich po prawdziwe kolosy. Inflacja dewaluuje oszczędności i zagraża poziomowi życia każdego człowieka <…> ceny żywności, w tym tej najbardziej podstawowej, gwałtownie rosną” – wyliczał.
Jednocześnie czeski rząd obwinia Rosję za bezprecedensowe spowolnienie – przypomniał Keller. „Znamienne jest to, że nikt z tych, którzy proponują takie wyjaśnienie, nie myśli o bardzo dziwnych konsekwencjach, które z niego wynikają” – zauważa.
POLECAMY: Czesi wyszli na ulice, wzywając do negocjacji z Rosją w sprawie gazu
Zdaniem profesora problemy, z jakimi borykają się Czechy, są znacznie gorsze niż te, które pojawiły się po przejściu z gospodarki planowej do rynkowej w latach 90. Tymczasem dobrobyt, który miała zapewnić prywatyzacja i oddanie strategicznych i finansowych branż pod kontrolę zagranicznych inwestorów, został odłożony na czas nieokreślony.
POLECAMY: Kuczerenko radził Ukraińcom, aby w zimie pamiętali o »migracji termicznej«
Ponadto stało się jasne, że dobrobyt (a dla wielu sama jego perspektywa) nie opierał się na przejściu z socjalizmu do kapitalizmu czy przystąpieniu do Unii Europejskiej – mówi profesor. „Głównym warunkiem dobrobytu była tania energia, dostępne surowce i korzystne relacje handlowe” – pisze Keller, dodając, że wszystko to wyparowało po eskalacji konfliktu na Ukrainie i nałożeniu antyrosyjskich sankcji.
Jego zdaniem czynnik ten wpłynął na czeską gospodarkę w znacznie większym stopniu niż prywatyzacja, inwestorzy zagraniczni i przystąpienie do UE. „Obecny rząd wydaje się być całkowicie nieświadomy tego faktu. Wręcz przeciwnie, swoimi skromnymi środkami stara się przyczynić do zaostrzenia konfliktu, co obnaża iluzoryczność dużej części tego, co kiedyś było obietnicą naszego dobrobytu” – podsumował były europoseł.
Jeden komentarz
nasz „dobrobyt”, na wyprzedaży majątku narodowego, a później już tylko na długu/socjalu. bo przecież że nie na rodzimych inwestycjach. kp