Rzeczywiście, kryzys z dostawami nowych samochodów jest problemem globalnym, a brak półprzewodników wpływa znacząco na produkcję pojazdów na całym świecie. Ten niedobór elementów elektronicznych, niezbędnych w dzisiejszych zaawansowanych systemach samochodowych, skutkuje opóźnieniami i ograniczeniami w produkcji nowych aut.
Decyzja o zakupie samochodu z rynku wtórnego staje się zrozumiała, biorąc pod uwagę trudności z dostępnością nowych pojazdów. Rynek używanych samochodów oferuje szereg korzyści, w tym szybszą dostępność, potencjalnie niższe ceny oraz bogatą różnorodność modeli do wyboru.
Warto jednak pamiętać o kilku istotnych kwestiach przed podjęciem decyzji o zakupie „używki”. Przede wszystkim, konieczne jest dokładne sprawdzenie historii pojazdu, aby uniknąć ewentualnych ukrytych problemów. Dodatkowo, przegląd techniczny i test jazdy mogą dostarczyć istotnych informacji o stanie technicznym samochodu.
Statystyki mówią przejrzyście – nie sprzedawaj, jakkolwiek kupuj
Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), od wybuchu pandemii COVID-19 do końca listopada 2021 roku zarejestrowano w Polsce 795 tysięcy nowych pojazdów, co stanowi około 65 tysięcy mniej niż w 2019 roku, przed rozpoczęciem pandemii. W obliczu tych statystyk, decyzja o sprzedaży samochodu w obecnej sytuacji nie jest zalecana, gdyż używane auta utrzymujące się w dobrym stanie zaczynają zyskiwać na wartości. Firmy zajmujące się analizą rynku, takie jak AAA, raportują, że pojazdy z roczników 2014-2016 kosztują teraz o 1807 złotych więcej niż rok wcześniej, niezależnie od tego, czy są one o rok starsze, a ich przebieg jest średnio o 10 tysięcy kilometrów większy. To sugeruje, że obecnie utrzymanie auta może być korzystniejsze niż jego sprzedaż, zwłaszcza w kontekście rosnącej wartości rynkowej pojazdów używanych.
Nieumyślne paserstwo
Gdy kupujemy używany samochód, dla własnego dobra zweryfikujmy jego dane. Jeśli przed zakupem nie dokonamy sprawdzenia auta, a później okazałoby się, że było kradzione, może nam zostać postawiony zarzut paserstwa. – W przepisach jest napisane, że trzeba przedsięwziąć wszystkie środki, by sprawdzić, czy dana rzecz nie pochodzi z kradzieży. W tym przypadku, będzie to sprawdzenie danych pojazdu na komisariacie – wyjaśnia st. sierż. Krzysztof Łach z biura prasowego KWP w Krakowie.
Nawet jeśli stałyśmy się paserkami zupełnie nieświadomie, prawo nas nie oszczędzi. Nie dość, że policja zarekwiruje nasz nabytek, stracimy pieniądze, które na niego wydałyśmy, to jeszcze grozi nam odpowiedzialność karna.
Podczas postępowania zbadane zostanie to, czy kupując pojazd działałyśmy w „dobrej wierze”, tzn. czy skontrolowałyśmy legalność auta, udając się chociażby w tym celu przed zakupem na komisariat. Jeśli natomiast nie dopełniłyśmy tych czynności, a w dodatku samochód kupiłyśmy dość tanio, „okazyjnie”, sąd może uznać, że działałyśmy w „zlej wierze”, czyli liczyłyśmy się z możliwością nabycia kradzionego pojazdu. Wówczas grozi nam kara grzywny lub kara pozbawienia wolności nawet do pięciu lat.
Kupując samochód z drugiej ręki, nawet w największym stopniu zadbany i wyglądający jakoby wyjechał właśnie z salonu, wypada sprawdzić go w Policyjnej Bazie Samochodów Skradzionych. Jest to o tyle ważne, że pod warunkiem tego nie zrobimy, to w pewnych przypadkach narażamy się na karę grzywny, lub nawet karę pozbawienia wolności do lat 5.
Kradzione auto – jak się zabezpieczyć?
Ministerstwo Cyfryzacji informuje, że w pierwszym kwartale bieżącego roku zarejestrowano w Polsce 301 281 samochodów osobowych. Zaskakujący jest fakt, że aż 63 procent z nich stanowią pojazdy używane, najczęściej sprowadzane zza granicy. Co ciekawe, istnieje prawdopodobieństwo, że te liczby są znacznie niedoszacowane.
Zdaniem Macieja Szymajdy, prezesa zarządu Stowarzyszenia Komisów, dane te nie odzwierciedlają rzeczywistej liczby pojazdów wjeżdżających do Polski, ze względu na brak kontroli na granicach i nadzoru nad nielegalnymi transakcjami w tzw. szarej strefie. Pojazdy te stają się widoczne dla władz dopiero w momencie uregulowania akcyzy, co może znacząco wpływać na rzeczywistą skalę sprowadzanych aut.
W kontekście rosnącej liczby przestępstw samochodowych, istnieje uzasadnione podejrzenie, że co najmniej niewielka część pojazdów dostępnych na rynku wtórnym może pochodzić z przestępstw. Jak zaznacza się, jak można zweryfikować pochodzenie pojazdu w takiej sytuacji?
Najprostsza metoda identyfikująca kradzione auto – numer VIN
Numer VIN (Vehicle Identification Number) pełni rolę swoistego PESEL-u dla pojazdu. Jest to unikalny, siedemnastoznakowy kod zawierający informacje m.in. o wersji nadwozia, modelu samochodu, wersji silnika, rodzaju skrzyni biegów oraz kolejnym numerze seryjnym.
Wioletta Szubska z Biura Prasowego Komendy Głównej Policji zaznacza, że pierwszym krokiem w weryfikacji historii pojazdu powinno być porównanie numeru VIN widocznego na nadwoziu lub podwoziu z tym, który jest wpisany w dowód rejestracyjny samochodu. Numer VIN stanowi klucz do zrozumienia szczegółów dotyczących samochodu, a jego poprawna weryfikacja jest kluczowa w celu zapewnienia zgodności informacji o pojeździe w różnych dokumentach.
Jeden komentarz
Czyli kolejny raz władza przerzuca odpowiedzialność za swoje nieuctwo na obywateli. Przecież ten kradziony samochód został zarejestrowany w wydziale komunikacji. Jakiś urzędnik nie sprawdził, bo mu się nie chciało, czy pojazd nie jest kradziony. Co w takim razie z odpowiedzialnością urzędnika, podobno maja ponosić odpowiedzialność za swoje błędy.