– Nie chcieliśmy czekać na upadek firmy, która jest dla nas jak członek rodziny – mówi syn właścicieli Hotelu i Restauracji Jedlina pod Lublinem, które działały na rynku przez 25 lat. Obecnie z uwagi na ceny energii i galopującą inflację biznes upada. Do takiej sytuacji doprowadziła wielu przedsiębiorców druga kadencja rządu PiS-u.
– Prowadzę działalność gospodarczą od ponad 30 lat, moi rodzice jeszcze dłużej – opowiada syn właścicieli Hotelu i Restauracji w podlubelskim Motyczu – Dariusz Jedlina.
Firma, którą prowadził z rodzicami trwała na rynku 25 lat – choć po drodze zdarzały się większe i mniejsze kryzysy, to z każdym udało im się poradzić. Tym razem, w trakcie trwania drugiej kadencji rządu PiS-u – poddają się.
– Doświadczenie pozwala nam przewidzieć, co będzie się działo na rynku. Stąd też taka decyzja – powiedział przedsiębiorca.
POLECAMY: Polska gastronomi w obliczu wielkiego bankructwa
Jedlina przyznaje, że zamykają interes z ciężkim sercem, bo jego rodzina „zawsze czuła wielką odpowiedzialność za hotel, który nosił ich nazwisko”.
Prowadzenie firmy stało się ostatnimi czasy o wiele cięższe. Chodzi o rosnące rachunki. Chociażby opłaty za gaz – do niedawna właściciele firmy płacili miesięcznie 7 tys. złotych, ale teraz jest to już 20 tys.
Przedsiębiorcy wyznają, że na ostatnich imprezach, które organizowali albo wyszli na zero, albo musieli do nich dopłacać.
Prowadzenie Restauracji i Hotelu stało się dla nich nie tylko nieopłacalne, ale mogło doprowadzić ich do ruiny. Zamknięcie biznesu – choć trudne – było rozsądniejsze w tych czasach kryzysu.
Niestety, to samo spotkało wiele innych firm. W samym najbliższym otoczeniu wspomnianego hotelu zamknięto także kilka restauracji. Warto dodać, że sytuacja wygląda identycznie w całej Polsce.
Najpierw w przedsiębiorców uderzyły restrykcje, które rząd PiS-u z poziomu Warszawy wprowadzał we wszystkich regionach Polski, a teraz dobijają ich podwyżki rachunków. Choć to przykre, to takich informacji będzie się zapewne pojawiać coraz więcej.