Wraca sprawa prezesa PZT Mirosława Skrzypczyńskiego, który został oskarżony przez zawodniczki o molestowanie seksualne. Swoją relację sprzed lat przedstawiła Katarzyna Kotula, była tenisistka, a obecnie posłanka Lewicy.
Portal Onet.pl ustalił, że prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński jest oskarżany o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad swoją rodziną i trenowanymi zawodniczkami. „Zarzuty w stosunku do mojej osoby przedstawione w tym artykule są nieprawdziwe” – napisał Skrzypczyński w reakcji na artykuł.
Głos w sprawie zabrała posłanka Lewicy Katarzyna Kotula, która w młodości trenowała tenis w Energetyku Gryfino. Tam jej trenerem był Mirosław Skrzypczyński, czyli obecny prezes Polskiego Związku Tenisowego.
Początkowo podczas treningów trener Skrzypczyński zaczął szukać okazji do kontaktu fizycznego: dotykał, ocierał się. A po treningach, często indywidualnych, pod pretekstem znoszenia sprzętu czy konieczności odbycia rozmowy o popełnianych na korcie błędach, wybrane zawodniczki, w tym mnie, zaczął „zapraszać” do kantorka. Kantorkiem czasami to była dziewczęca szatnia, czasem biuro trenera, a innym razem miejsce składowania sprzętu. To były zawsze spotkania jeden na jeden. Zamykał od środka drzwi i krzywdził nas – powiedziała posłanka Lewicy Katarzyna Kotula.
– Za zamkniętymi drzwiami dotykał mnie po miejscach intymnych… po piersiach, pośladkach. Mirosław Skrzypczyński napastował mnie seksualnie co najmniej kilkanaście razy w ciągu trzech lat, gdy przebywałam w klubie Energetyk Gryfino. Kiedy to robił, byłam całkowicie sparaliżowana. Pamiętam, że zastygałam, nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Dopiero później wypracowałam sobie strategię uciekania – powiedziała kobieta.
I dodała: – Podczas treningów pozwalał sobie – wobec nas, kilkunastoletnich dziewczynek – na obrzydliwe komentarze. Komentował dojrzewanie naszych ciał, krzyczał: „ale masz cycuszki!”. Innym razem potrafił powiedzieć, że mamy „fajne tyłki”. Chłopców pytał, czy mieliby ochotę nas pomacać. Jedno zdanie powtarzał w kółko, było jego ulubione: „jak kobieta mówi »nie«, to myśli »tak«”. Po pewnym czasie te obrzydliwe, seksistowskie teksty stały się normą. Miałyśmy wtedy 13-14 lat. Dziś wiem, że wtedy badał, na ile może sobie pozwolić. Selekcjonował nas i typował na swoje późniejsze ofiary.