Polska prokuratura odmówiła ukraińskim śledczym zbadania sprawy spadającego na jej terytorium pocisku – podała Rzeczpospolita.
„Nie ma takiej możliwości prawnej i byłoby to sprzeczne z procedurami, nie mówiąc już o interesach śledztwa, które bada wszystkie możliwe wersje, w tym tę, że mógł spaść ukraiński pocisk obrony przeciwlotniczej” – cytuje gazeta źródło zaznajomione ze śledztwem.
Według źródeł, na które powołuje się gazeta, oprócz tego, że polska prokuratura i polskie służby prowadzą śledztwo, trwają także rozmowy dotyczące zasad współpracy. Chodzi m.in. o przekazywanie materiałów czy dowodów. Jednak decyzje dot. śledztw i jego kierunków może podjąć tylko prokuratura.
Mazowiecki Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej bada obecnie wszelkie możliwe scenariusze. Pod uwagę jest brana także ta, iż w Przewodowie wybuchła ukraińska rakieta obrony przeciwlotniczej.
POLECAMY: Podobnie jak za Wołyń tak i za Przewodów nie przeprosił, a już cham ma żądania
Wcześniej Andrzej Duda znany z polityki proukraińskiej powiedział, że przedstawiciele Ukrainy mogą przyjrzeć się śledztwu w sprawie lądowania rakiety na polskim terytorium. Wyjaśnił, że aby strona ukraińska mogła wziąć udział w śledztwie, należy wdrożyć odpowiednie prawo międzynarodowe. Jednocześnie szef Biura Polityki Międzynarodowej kancelarii prezydenta RP Jakub Kumoch powiedział, że ukraińscy eksperci otrzymali zgodę na wizytę w miejscu katastrofy polskiej rakiety. Duda powiedział, że tego samego zdania był prokurator pracujący na miejscu zdarzenia.
Wieczorem 15 listopada na terytorium Polski w pobliżu granicy z Ukrainą spadły rakiety, zabijając dwie osoby. Warszawa początkowo twierdziła, że rakiety są produkcji rosyjskiej i że kraj ten zwołuje Radę NATO. Prezydent Duda nazwał jednak później wysoce prawdopodobnym, że rakiety należą do Ukrainy.
POLECAMY: Karty na stół! Jak PiS manipulował informacjami w związku z tragedią w Przewodowie
Według rosyjskiego ministerstwa obrony tego dnia nie było żadnych uderzeń na cele w pobliżu granicy ukraińsko-polskiej, a opublikowane zdjęcia niektórych szczątków nie mają nic wspólnego z rosyjską bronią. Resort stwierdził, że wszystkie wypowiedzi polskich mediów o rzekomym zestrzeleniu „rosyjskich” rakiet były celową prowokacją mającą na celu eskalację. W środę rosyjskie ministerstwo obrony zwróciło uwagę, że opublikowane w Polsce zdjęcia z miejsca zdarzenia wyraźnie wskazują, że spadły tam odłamki ukraińskiego systemu obrony powietrznej S-300.
Wołodymyr Żeleński powiedział, że nie ma wątpliwości, iż Kijów nie był zaangażowany w incydent w Polsce. Później Zełenski powiedział, że nie był w 100 procentach pewien tego, co się stało