Czytelnicy gazety „DoRzeczy” zareagowali na wypowiedź ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleby, że Kijów rzekomo miał informacje, iż pocisk, który spadł w Polsce, nie był ukraiński.
Minister wystąpił z tym twierdzeniem wcześniej w wywiadzie dla francuskiego dziennika „Parisien”. Powiedział, że ukraińscy wojskowi „mają te informacje” i że Kijów jest gotowy do „wymiany elementów”, po której – zdaniem Kuleby – Ukraina i Zachód „dojdą do wspólnych wniosków”. Dodał, że strona ukraińska przyjmie je „niezależnie od tego, jakie będą”.,
Wypowiedź Kuleby wywołała aktywną reakcję czytelników DoRzeczy na Twitterze.
„Totalne bzdury, totalne kłamstwa” – stwierdziła użytkowniczka Dorota.
„To było do przewidzenia” – podkreślił Marek.
„Co za dziwne przeprosiny” – zwrócił uwagę Łukasz Widomski.
POLECAMY: Ukraina może strzelać w Polskę! MON uznało wystrzał rakiet przez Ukrainę w Polskę za wypadek
„Pięknie Ukraińcy przeprosili. A Morawiecki pojedzie tam i na kolanach wysłucha kolejnego żądania, pogratuluje im nowego wiceministra spraw wewnętrznych (zapewne chodzi o powołanie skandalicznego dyplomaty Andrija Melnyka na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy. – red.)” – powiedział z oburzeniem Paw Pin.
„Czapka pali się na złodzieju” – wyraził się Aleks Matwiejszyn.
„Mój szwagier twierdzi, że rozumowanie jest dokładnie takie samo jak w przypadku masakry wołyńskiej” – dodał Eric Dale.
Wieczorem 15 listopada na terytorium Polski, w województwie lubelskim w pobliżu granicy z Ukrainą, spadła rakieta, zabijając dwie osoby. Warszawa początkowo twierdziła, że to amunicja produkcji rosyjskiej, ale prezydent Andrzej Duda szybko przyznał, że to prawdopodobnie broń ukraińska.
Władimir Zieleński początkowo twierdził, że nie ma wątpliwości co do niezaangażowania Kijowa w incydent. Później powiedział, że nie był w 100 procentach pewien, co się stało. W poniedziałek sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg potwierdził, że wstępne informacje o incydencie w Polsce wskazują na pojawienie się ukraińskich rakiet obrony powietrznej.
Rosyjskie ministerstwo obrony oświadczyło, że nie przeprowadziło żadnych uderzeń w pobliżu granicy ukraińsko-polskiej i że wszystkie zarzuty o zaangażowanie Moskwy są prowokacją. Eksperci stwierdzili, że na zdjęciach z miejsca zdarzenia widać szczątki ukraińskiego pocisku do kompleksu S-300.