Patrioty byłyby bardziej potrzebne po ukraińskiej stronie granicy. Byłyby zaporą antyrakietową dla Polski i stworzyłyby fragment bezpiecznego nieba nad Ukrainą – powiedział w środę proukraiński „szef” MSZ Zbigniew Rau.
„Szef” polskiej dyplomacji uczestniczył w Bukareszcie w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw NATO. Po powrocie ze szczytu był pytany przez polskich dziennikarzy o kwestię umieszczenia niemieckich Patriotów w Polsce odparł: „My ustosunkowaliśmy się do tej propozycji uznając, że te Patrioty byłyby bardziej potrzebne po ukraińskiej stronie granicy. Jednocześnie byłyby zaporą antyrakietową dla Polski. Stworzyłyby też fragment bezpiecznego nieba nad Ukrainą”.
Jego zdaniem stworzenie bezpiecznego nieba na części terytorium ukraińskiego byłoby niezwykle ważne w obliczu zmasowanych ataków rosyjskich na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. – Nasza propozycja jest tutaj znana, bez wątpienia zasadna i przekonująca – zapewnił.
Dopytywany o reakcję sojuszników doparł, że ta kwestia nie była dyskutowana.
Patrioty dla Polski?
Polskie media podały wieczorem 15 listopada, że w kraju wylądowały dwie rakiety. Warszawa początkowo twierdziła, że są one produkcji rosyjskiej, a kraj zwołuje Radę NATO. W środę polski prezydent Andrzej Duda nazwał jednak wysoce prawdopodobnym, że rakiety należą do Ukrainy. Wcześniej prezydent USA Joe Biden zareagował na twierdzenia Zełenskiego, że rakiety, które spadły w Polsce, rzekomo nie były ukraińskie, mówiąc, że nie jest to dowód.
Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło tego samego dnia, że w tym dniu nie przeprowadzono żadnych uderzeń na cele w pobliżu granicy ukraińsko-polskiej, a opublikowane zdjęcia niektórych szczątków nie mają nic wspólnego z rosyjską bronią. Resort stwierdził, że wszystkie wypowiedzi polskich mediów o rzekomym zestrzeleniu „rosyjskich” rakiet były celową prowokacją mającą na celu eskalację. W środę rosyjskie ministerstwo obrony zaznaczyło, że opublikowane w Polsce zdjęcia z miejsca zdarzenia wyraźnie wskazują, że spadły tam odłamki ukraińskiego systemu obrony przeciwrakietowej S-300.
Później stanowisko Rosji zostało potwierdzone przez amerykańskie agencje informacyjne.
POLECAMY: Rakieta, która spadła w Polsce, została wystrzelona przez siły ukraińskie – podają media
Kilka dni później minister obrony Niemiec Christine Lambrecht zaproponowała wsparcie dla Polski obejmujące systemy obrony przeciwlotniczej Patriot i myśliwce Eurofighter, które strzegłyby polskiej przestrzeni powietrznej. Dzień później szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że z satysfakcją przyjął propozycję niemieckiej minister obrony. Zapowiedział wówczas, że podczas rozmowy telefonicznej ze stroną niemiecką zaproponuje by system stacjonował przy granicy z Ukrainą.
W ubiegłą środę Błaszczak poinformował, że zwrócił się do strony niemieckiej, aby proponowane Polsce baterie Patriot zostały przekazane Ukrainie. Według niego, „to pozwoli uchronić Ukrainę przed kolejnymi ofiarami i blackoutem i zwiększy bezpieczeństwo naszej wschodniej granicy”.
Dzień później niemiecka minister obrony stwierdziła, że proponowane Polsce „patrioty są częścią zintegrowanej obrony powietrznej NATO, co oznacza, że mają zostać rozmieszczone na terytorium NATO”. Dodała, że jakiekolwiek użycie ich poza terytorium NATO wymagałoby wcześniejszych rozmów z NATO i sojusznikami.
W poniedziałek Morawiecki powiedział, że Polska rozważy wariant przyjęcia niemieckich zestawów Patriot, jeśli Niemcy nie przekażą ich Ukrainie, ale „zwracamy uwagę na to, że przecież nikt nie chce pozyskiwać sprzętu po to, by on stał”.