Przez ostatnie miesiące tankowane samochodów przyprawiało kierowców o zawroty głowy. Właścicieli pojazdów w Polsce może czekać powrót do niskich cen paliw. Nareszcie można realnie myśleć o stawkach, które w przypadku benzyny zaczynają się od 5 zł z przodu i 6 zł, jeśli chodzi o diesel. To efekt załamania się cen ropy, która nie była tak tania od 4 stycznia. Czemu tak gwałtowanie spadła cena ropy na rynku i kiedy można spodziewać się obniżek na stacjach? Sprawdź poniżej!
Ceny paliw powrócą do poziomu 5 złotych?
Na początku bieżącego roku ceny diesla i benzyny oscylowały w granicach od około 5,20 do 5,80 złotych za litr. Jednak w świetle ostatnich zdarzeń, takie stawki nie są wykluczone, zwłaszcza w przypadku benzyny o oktanie 95. Sytuacja z olejem napędowym jest bardziej zróżnicowana, ale istnieje również szansa na jego znaczne obniżenie cenowe.
Nadzieję na spadek cen paliw daje gwałtowny spadek wartości ropy naftowej. Notowania ropy Brent, na której skupiamy naszą uwagę, spadły do około 81 dolarów za baryłkę. Na giełdzie w Londynie w pewnym momencie rano zarejestrowano cenę 80,61 USD za baryłkę, co oznacza najniższy poziom od 4 stycznia 2022 roku. Eksperci zwracają uwagę na duże prawdopodobieństwo dalszego spadku cen ropy poniżej poziomu 80 USD za baryłkę. Dodatkowo, w przypadku stosunkowo mocnego złotego (ok. 4,49 złotych za 1 USD), istnieje prognoza niższych cen paliw. Ta sytuacja jest optymistycznym zwiastunem potencjalnego obniżenia kosztów tankowania.
Kiedy i jak szybko mogą powrócić niskie ceny paliw?
Eksperci ostrzegają, że dzisiejsze załamanie się cen ropy nie oznacza, że automatycznie jutro na stacjach cena benzyny będzie można już kupić paliwo po 5 złotych. Jeśli poziom cen się utrzyma, najpierw paliwo potanieje w hurcie. Dopiero po dostawach na same stacje, ceny detaliczne mogą zacząć być bardzo atrakcyjne. Kto wie, może się to wydarzy już na święta Bożego Narodzenia. Jednak w tej chwili nic nie jest pewne, bowiem sytuacja na rynku ropy i paliw jest dynamiczna.
Ogromny spadek wartości ropy. Czemu się tak stało?
Podczas zamknięcia w piątek, cena baryłki ropy naftowej Brent na giełdzie w Londynie wynosiła 83,63 dolarów, podczas gdy za baryłkę ropy WTI na giełdzie w Nowym Jorku płacono 76,28 dolarów.
W dniu agresji Rosji na Ukrainę, tj. 24 lutego tego roku, cena baryłki ropy Brent wynosiła 99 dolarów, zaś WTI notowano na poziomie 92,8 dolarów. W kulminacyjnym okresie wzrostów, ceny ropy naftowej osiągnęły poziomy nawet do 130 dolarów za baryłkę w Stanach Zjednoczonych oraz prawie 140 dolarów za baryłkę w Europie.
Niektórych może zdziwić fakt, że mimo obniżenia cen ropy, diesel nie jest prognozowany do takich samych poziomów cenowych jak benzyna. Wynika to z faktu, że Unia Europejska stopniowo odchodzi od importu rosyjskiej ropy, która jest idealna do produkcji oleju napędowego. Dodatkowo, już od 5 grudnia UE zablokuje import surowca z Rosji drogą morską. Produkcja takiego samego wolumenu diesla staje się trudniejsza, ponieważ europejskie rafinerie nie posiadają odpowiedniej przepustowości. Sytuację komplikuje również fakt, że diesel będzie wykorzystywany nie tylko w transporcie, ale także do celów grzewczych w nadchodzącym okresie zimowym.
Cierpliwość jest kluczem do sukcesu
Warto zwrócić uwagę, że w obliczu wzrostu cen prądu i gazu, koszty produkcji w rafineriach znacznie się zwiększyły. Z tego powodu, mimo stabilizacji cen ropy, nie możemy zakładać, że diesel i benzyna będą w takiej samej cenie jak na początku tego roku. Niemniej jednak, przy utrzymaniu obecnego poziomu cen ropy naftowej i kursu dolara, stacje benzynowe o bardziej konkurencyjnych cenach mogą w niedalekiej przyszłości zacząć oferować paliwo w zbliżonych do „starych, dobrych cen”. Czy rzeczywiście do tego dojdzie? To pozostaje kwestią oczekiwania na dalszy rozwój sytuacji.
Co obecnie wpływa na rynki?
Zdaniem ekspertów obecnie dla rynków surowców kluczowe są trzy czynniki . Chiny. Rynki będą z uwagą śledzić rozwój sytuacji społeczno-epidemicznej w Chinach. W weekend media społecznościowe obiegły nagrania z różnych chińskich miast, gdzie mieszkańcy protestowali przeciwko chińskiej polityce „zero covid”, surowym restrykcjom i lockdownom. Protestowano w Pekinie, Szanghaju, Xianie, Nankinie i innych miastach Chin.
Władze Chin stosują politykę „zero covid”, która wiąże się z restrykcjami określanymi jako najsurowsze na świecie. Według raportu firmy analitycznej Nomura lockdowny dotykają obecnie obszary odpowiadające za 21,1 proc. PKB Chin, podczas gdy miesiąc temu było to tylko 9,5 proc. PKB. Prognozuje się że w nadchodzących tygodniach w lockdownach będzie już 30 proc. chińskiej gospodarki. Restrykcje dotykają obecnie 412 mln Chińczyków
Innym czynnikiem, który odgrywa istotną rolę, są informacje dotyczące zmian w polityce OPEC w kontekście produkcji i podaży ropy na światowym rynku. Ostatnio obserwujemy interes inwestorów skierowany ku Arabii Saudyjskiej, która wyraziła zamiar kontynuowania planowanych cięć wydobycia oraz braku rozmów dotyczących potencjalnego zwiększenia produkcji ropy z innymi krajami-producentami w ramach OPEC. Według analityków, grupa ta prawdopodobnie będzie ostrożna w kwestii regulacji poziomów wydobycia ropy, ze względu na „niepewność co do stanu światowej gospodarki”.
Analitycy zwracają uwagę na jeszcze jedno zdarzenie, które okazało się mniej znaczące dla kształtowania cen, niż pierwotnie zakładano, czyli proponowany przez kraje G7 pułap cenowy na poziomie 65-70 dolarów za baryłkę ropy eksportowanej z Rosji.
Początkowo zakładano, że narzucony limit cenowy przyczyni się do ograniczenia dochodów budżetowych Rosji, które finansują militarną akcję na Ukrainie. Jednakże wydaje się, że proponowany pułap cenowy będzie bardziej zbliżony do aktualnej ceny baryłki ropy, którą kupujący z Azji płacą, co sugerują analitycy.