Analizując sytuację na rynkach paliwowych, można zauważyć, że nadchodzi okres dużych zmian i niepewności. Głównym powodem tych perturbacji jest wprowadzenie górnego limitu ceny rosyjskiej ropy transportowanej drogą morską, ustalonego na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Rosjanie jednoznacznie oznajmili, że nie akceptują tego pułapu cenowego. To decyzja, która może wywołać znaczne skutki nie tylko na krajowym rynku paliwowym, ale również na arenie międzynarodowej.
Dzisiejsze ruchy na rynku ropy Brent, gdzie początkowo odnotowano wzrost cen, a następnie ich spadek pod koniec dnia, mogą być pierwszymi oznakami tego, jak rynek reaguje na nowe wyzwania. Inwestorzy i analitycy muszą teraz śledzić rozwój sytuacji, biorąc pod uwagę możliwe skutki odmowy Rosji zaakceptowania ustalonego limitu cenowego.
Warto zastanowić się, jakie będą dalsze konsekwencje dla światowego rynku ropy naftowej, zwłaszcza jeśli Rosja utrzyma swoją postawę. Możliwe jest, że inne kraje również zaczną dostosowywać swoje strategie cenowe, co może prowadzić do destabilizacji globalnych rynków paliwowych.
Analitycy powinni szczegółowo monitorować komunikaty i działania ze strony Rosji oraz reakcje innych kluczowych graczy na rynku naftowym. Dodatkowo, analiza czynników wpływających na zmienność cen ropy Brent stanie się kluczowa w prognozowaniu, jakie kroki podejmą inwestorzy w obliczu tej nowej sytuacji.
Ceny paliw na kolejne dni
Jak w kolejnych dniach będą prezentowały się ceny paliw? Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie ma najlepszych wiadomości dla kierowców. Zarówno benzyna, jak i diesel mogą nieco podrożeć, chociaż większych podwyżek raczej spodziewamy się w przypadku benzyny. Dlaczego paliwo wciąż jest takie drogie, nawet pomimo bardzo znaczących spadków na rynku ropy naftowej?
Ograniczenie cen ropy naftowej z Rosji, wprowadzone przez Unię Europejską, Grupę Siedmiu (G7) oraz Australię, znacząco wpłynęło na dynamicę cen surowca, co z pewnością przyniesie długofalowe konsekwencje. Wzrost cen, szczególnie widoczny w przypadku ropy Brent, notującej blisko 2-procentowy wzrost w poniedziałek, osiągając poziom 87,25 dolarów za baryłkę, stanowi jednoznaczne potwierdzenie tego wpływu.
Warto zaznaczyć, że decyzja UE, G7 i Australii została jeszcze bardziej podkreślona, gdy kraje zrzeszone w ramach OPEC+ potwierdziły kontynuację polityki ograniczania wydobycia surowca. Ta wspólna postawa kluczowych graczy na rynku ropy naftowej jednoznacznie kieruje rynkiem w kierunku utrzymania wyższych cen.
W miarę narastania obaw dotyczących zakłóceń w dostawach surowca, inwestorzy i analitycy muszą bacznie obserwować, jak sytuacja będzie się rozwijać. Oczekuje się, że wprowadzenie limitów cenowych na rosyjską ropę może spowodować dalsze wahania na światowych rynkach paliwowych, zwiększając jednocześnie niepewność co do stabilności dostaw surowca.
Paliwa w Polsce są niesamowicie drogie
Paliwo w Polsce nadal pozostaje wyjątkowo drogie. Niezależnie od deklaracji polityków czy opinii osób związanych bezpośrednio ze stacjami benzynowymi w naszym kraju, ceny paliw są nadal niezmiernie wysokie. Pomimo tego, że znajdują się one wśród najtańszych w Europie, to dla niektórych osób takie porównania nie mają znaczenia. Istotne jest dla nich to, że benzyna w poprzednim tygodniu średnio kosztowała 6,54 zł, a diesel średnio 7,74 zł. To są dla nich kluczowe wartości. Widzą, że paliwo jest o 2-3 zł droższe w porównaniu do cen, do których są przyzwyczajeni.
Skąd biorą się te ceny? Jak prezentują się ceny ropy naftowej? Aktualnie cena ropy Brent wynosi 83 dolary za baryłkę, co oznacza ponad 11 dolarów niższą cenę niż przed wybuchem konfliktu zbrojnego. Cena ropy crude to 77 dolarów za baryłkę, czyli o 16 dolarów niższa niż przed 24 lutego. Winienie wszystkiego w tym kontekście wojny jest najwygodniejszym wyjaśnieniem dla podwyżek cen, co pozwala na zyski na ludziach. Zwłaszcza, gdy ludzie dostrzegają, że ceny ropy od dawna powróciły do poziomów sprzed wybuchu konfliktu, ale ceny paliw, co dziwne, nie wróciły do normalnych poziomów.
Zaznaczyć należy, że przecież do końca roku na polskich paliwach ciąży zaledwie 8-procentowy, obniżony VAT oraz obniżona akcyza. To wkrótce się skończy i co wtedy? Za benzynę będziemy płacić 8 zł a za diesla ponad 9 zł i co? Nadal ktoś będzie nam wmawiał, że to wszystko przez wojnę na Ukrainie? Od lipca ropa naftowa jest praktycznie cały czas tańsza, niż w przededniu wybuchu wojny.
Ceny na stacjach paliw. Czego możemy się spodziewać w najbliższych miesiącach?
„Jednym z kluczowych wyzwań dla Europy stanie się wprowadzenie embarga na produkty ropopochodne, które wchodzi w życie 5 lutego. Wówczas państwa UE zaprzestaną importu takich produktów, ze szczególnym naciskiem na diesel (…). Z tego powodu istnieje realne prawdopodobieństwo kolejnej fali wzrostu cen diesla w stosunku do benzyny na początku 2023 roku” – zaznacza Stajniak.
Marże regulują rynek i narzucają wysoki koszt paliw?
Na przestrzeni tygodnia ceny paliw w polskich rafineriach wzrosły. Diesel o zaledwie 73 zł na metrze sześciennym, zaś benzyna o 156 zł. I możemy być pewni tego, że te wzrosty w rafineriach natychmiast przełożą się na podwyżki cen na stacjach paliw. Ja jestem o tym święcie przekonany. Zupełnie inaczej niż w sytuacji, kiedy w rafineriach paliwo taniało o 500-600 zł na metrze sześciennym, ale oczywiście do obniżek cen paliw na stacjach nikt się jakoś szczególnie nie kwapił.
Według informacji podanych przez „Reflex.com.pl”, że w Polsce na litr diesla nakłada się średnio 90 groszy marży detalicznej. Na benzynę „tylko” 62 grosze. Łatwo się domyślić, że stacje zabezpieczają się na przyszłość. Nagle – dziwnym trafem – po podwyższeniu podatków na paliwo na początku przyszłego roku, my dużej różnicy nie odczujemy. Bo wtedy wystarczy zejść z marży i ceny będą mniej więcej takie same.
Smutna prawda jest taka, że przy tych samych podatkach, w lutym, kiedy baryłka ropy naftowej kosztowała 91-95 dolarów, my płaciliśmy za paliwo na stacjach 5,00-5,20 zł za litr. Teraz ropa kosztuje jakieś 82-85 dolarów, a my za diesla płacimy 7,70 zł… Gdzie się podziało te 2,70 zł na litrze paliwa?
W lutym 2023 roku embargo na olej napędowy z Rosji
Analityk wytłumaczył, że w lutym, a nawet wcześniej, dużym problemem będzie pozyskanie większych ilości oleju napędowego.
„To paliwo od pewnego czasu cieszy się złą reputacją w Europie, lecz jednocześnie stanowi podstawę dla ciężkiego transportu oraz przemysłu. Unia Europejska i cały kontynent jeszcze niedawno importowały niemal 40 procent oleju napędowego z Rosji. Brak tego źródła i konieczność znalezienia alternatywnych źródeł zaopatrzenia może niekoniecznie doprowadzić do braku tego rodzaju diesla, ale z pewnością wpłynie na jego wyższą cenę” – zauważył ekspert.
Gdy został zapytany o możliwe opcje alternatywnego zaopatrzenia, Bogucki wskazał na różne kierunki importu, włącznie z dostawami ze Stanów Zjednoczonych, krajów europejskich oraz państw arabskich.
„Przypuszczam, że baza dostawców jest obecnie tworzona, gdyż problem dotyka nie tylko Polski. Embargo jest na poziomie całej Unii Europejskiej. Naturalnie, rafinerie europejskie najprawdopodobniej zwiększą produkcję diesla, ale polityka klimatyczna UE nie jest sprzyjająca dla tego rodzaju paliwa. Starano się zredukować jego produkcję i wykorzystanie w motoryzacji, a teraz nagle wydaje się, że w krótkim czasie będziemy zmuszeni do pozyskania większych ilości tego paliwa” – podkreślił.