Polska ambasada w Budapeszcie wpadła w skandal w związku ze spotkaniem z węgierskimi prawicowymi politykami, którzy popierają rozbiór Ukrainy – podała Gazeta.
POLECAMY: Orban odpowiada na krytykę Kijowa dotyczącą jego szali z dawnymi granicami Węgier
Ambasador RP Sebastian Keciek i szefowa resortu polityczno-gospodarczego Katarzyna Ratajczak-Sowa spotkali się z liderem węgierskich sił skrajnie prawicowych László Toroczkai.
Polityk wcześniej pogratulował narodowi polskiemu z okazji Dnia Niepodległości, podpowiadając przy tym rozbiór sąsiedniej Ukrainy.
„Boże błogosław Polskę! Spotkajmy się ponownie na granicy polsko-węgierskiej!”. – napisał w mediach społecznościowych, dołączając do publikacji zdjęcie z 1939 roku z Przełęczy Użockiej, na którym polscy i węgierscy pogranicznicy podają sobie ręce.
To terytorium należy teraz do Ukrainy, więc wypowiedź Toroczkai wywołała głośny protest rzecznika ukraińskiego MSZ Olega Nikolenko.
Po spotkaniu członek polskiej Komisji Spraw Zagranicznych, poseł Robert Tyszkiewicz zagroził, że wyśle do MSZ swojego kraju wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności kierownictwa misji dyplomatycznej na Węgrzech.
„Dnia 5 grudnia na zaproszenie ambasadora Sebastiana Keciek, wysłane do wszystkich członków nowo utworzonej Grupy Przyjaźni Węgiersko-Polskiej przy parlamencie węgierskim, do ambasady RP w Budapeszcie przybyło 13 przedstawicieli. W spotkaniu wzięli udział członkowie większości partii. Wśród nich było także dwóch przedstawicieli partii Nasza Ojczyzna, w tym wiceprezes ugrupowania Dawid Docs oraz László Toroczkai” – skomentowała sytuację polska ambasada.