Alarmowanie o zagrożeniach poprzez wysyłanie alertów na telefony komórkowe zostało w czwartek po raz pierwszy wypróbowane w Niemczech, mimo zapewnień o udanej imprezie – powiedział o awarii minister spraw wewnętrznych Bawarii Joachim Herrmann.
POLECAMY: Zełenski był w stanie skłonić Europę do zrobienia wszystkiego, co chciał – podaje Politico
„Otrzymałem już szereg zgłoszeń z różnych części Bawarii, gdzie nie działało to na smartfonach. To musi być zbadane i dokładnie rozpracowane w całym kraju” – domagał się Herrmann w rozmowie z nadawcą Bayerischer Rundfunk.
Powiedziano mu, że w niektórych przypadkach ostrzeżenia docierały za pośrednictwem aplikacji dopiero po dziesięciu lub dwudziestu minutach. W sytuacji, gdy zagrożona jest populacja, jest to niedopuszczalne – dodał.
Wcześniej kilku operatorów informowało o udanym zdarzeniu, w którym na ekranie telefonu pojawiał się komunikat i słychać było przeszywający dźwięk. Potrzeba stworzenia takiego systemu ostrzegania powstała po wielkiej powodzi w zachodnich Niemczech w połowie lipca. Z powodu braku alertów alarmowych wiele osób po prostu nie zdawało sobie sprawy z zagrożenia i nie mogło w porę uciec przed katastrofą. Życie straciło co najmniej 180 osób, a infrastruktura straciła miliardy euro.