W pierwszej połowie grudnia służby sanitarne zanotowały wzrost zakażeń szkarlatyną. Przypadków jest osiem razy więcej niż w ubiegłym roku – wynika z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH.
POLECAMY: HIV staje się coraz większym problemem w Polsce
Szkarlatyna (płonica) jest chorobą zakaźną, powstałą w wyniku zakażenia paciorkowcami grupy A. Najczęściej występuje u dzieci w wieku od 5 do 15 lat, choć może wystąpić u osób w każdym wieku. Objawy szkarlatyny obejmują gorączkę, bolesne zapalenie gardła, czerwony rumień na skórze i błonach śluzowych oraz obrzęk węzłów chłonnych. Płonica może być powikłaniem po paciorkowcowej anginie lub zakażeniu skóry (tzw. szkarlatyna przyranna).
Jak wynika z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH, w tym roku (do 15 grudnia) na szkarlatynę zachorowało ponad 11,1 tys. osób. W pierwszej połowie grudnia było to prawie 1,6 tys. przypadków. W całym ubiegłym roku zanotowano nieco ponad 2,6 tys. zachorowań, a w pierwszych dwóch tygodniach grudnia ub. r. 174, czyli około ośmiu razy mniej niż obecnie.
„Rzeczywiście informacje, które otrzymuje z oddziałów pediatrii i lekarzy rodzinnych potwierdzają, że tych przypadków jest więcej. Natomiast w porównaniu do obecnych problemów z grypą i RSV to wciąż jest margines. Mimo tego choroby nie należy lekceważyć” – powiedział PAP dr Paweł Pabjan, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.
Choroba może być poważna, szczególnie dla niemowląt i małych dzieci, i może prowadzić do powikłań. „Do leczenia stosuje się popularne antybiotyki i leczenie objawowe. Natomiast nieleczona choroba może powodować powikłania takie jak uszkodzenie mięśnia sercowego, uszkodzenie nerek, zapalenie płuc, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Natomiast te sytuacje zdarzały się raczej w erze przed antybiotykowej albo w skrajnych sytuacjach, kiedy dziecko jest późno skierowane do lekarza, lub dochodzi do błędnej diagnozy, co raczej jest rzadkością” – zaznaczył dr Pabjan.
Specjalista dodał, że w celu zapobiegania szkarlatynie oraz innym chorobom, które obecnie się skumulowały, ważne jest, aby dbać o podstawowe zasady higieny osobistej, często myć ręce i w miarę możliwości unikać kontaktu z osobami chorymi.
W przyszłym roku łatwiejsza ma być wykrywanie ewentualnych zakażeń popularnymi obecnie wirusami. Zgodnie z zapowiedziami wiceministra zdrowia Waldemara Kraski po nowym roku w szpitalach lub u lekarza rodzinnego pacjenci będą mieli możliwość wykonania tzw. potrójnych testów. Będą one jednocześnie diagnozować covid, grypę i RSV. Testy mają być bezpłatne.
„Takie testy różnicujące choroby to dobre rozwiązanie, ponieważ rzeczywiście tych chorób obecnie jest dużo. Te dwa lata zamknięcia i brak kontaktu z innymi osobami sprawiły, że jednak nasza odporność nie była wystarczająco wzmacniana. Teraz widzimy tego efekty. Pierwszy raz w historii – oczywiście nie licząc szczytu zachorowań w trakcie pandemii COVID-19 – mieliśmy sytuację, że tak duża liczba osób chorych pozostała u nas w klinice na święta. W poprzednich latach to były pojedyncze przypadki. Teraz wiele osób – z bardzo różnym spektrum chorób zakaźnych – musiało święta spędzić u nas. W żadnym wypadku nie można ich było wypisać do domu i konieczna była kontynuacja leczenia” – zaznaczył dr Pabjan.
Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH wynika, że w pierwszej połowie grudnia często dochodziło do zakażeń ospą wietrzną. Zanotowano prawie 10,2 tys. przypadków. SARS-CoV-2 potwierdzono u 7,1 tys. osób, a wirusowe zakażenia jelitowe u ponad 1,2 tys. osób. W pierwszej połowie grudnia zanotowano w Polsce ponad 450 tys. przypadków grypy i jej podejrzeń.