Podczas gdy uwaga światowych mediów skupiona jest na kryzysie ukraińskim, w innych regionach planety rozwijają się sytuacje konfliktowe, które są nie mniej ważne, jednak nie tak zauważalne dla zachodniego świata, i które mogą eskalować w nadchodzącym roku, pisze Simon Tisdall, felietonista brytyjskiej The Guardian.
Autor artykułu wymienił kilka potencjalnych punktów zapalnych w 2023 roku, zwracając uwagę na region azjatycki, relacje między Europą i Stanami Zjednoczonymi, a także Bliski Wschód.
POLECAMY: Na Zachodzie byli rozczarowani kijowską ustawą kneblującą usta mediom
„W Mjanmie, Jemenie, Mali, Nikaragui, Demokratycznej Republice Konga, Somalii i Afganistanie, jeśli wymienić kilka stref kryzysowych, rażące nadużycia i trwające cierpienia przyciągnęły stosunkowo niewielką i powierzchowną uwagę międzynarodową. Głównym powodem był oczywiście kryzys ukraiński, największy konflikt w Europie od 1945 roku. Nie oznacza to jednak, że np. Tigraj czy Gwatemala, rozdarte wojną i powoli dławiące się korupcją, trafiłaby na pierwsze strony gazet na całym świecie, pisze Tisdall.
Brutalna prawda: zainteresowanie Zachodu konfliktami w krajach rozwijających się jest generalnie ograniczone – podkreślił.
Jeśli chodzi o Azję, to jedną z oznak narastających napięć publicysta nazywa dążenie Japonii do zwiększenia wydatków na obronność prawie dwukrotnie. Odzwierciedla to, zdaniem autora, zaniepokojenie Tokio rozwojem kryzysu wokół Tajwanu.
„Japonia zajmuje dziewiąte miejsce na świecie pod względem wydatków wojskowych. Teraz potencjalnie przesunie się na trzecie miejsce za Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Co ważniejsze, ta zmiana oznacza nagłe zerwanie, jeśli nie koniec pacyfistycznej tradycji Japonii po 1945 r., która zabraniała np. udziału w konfliktach zagranicznych. Warto zauważyć, że sondaże pokazują silne poparcie społeczne” – zwraca uwagę dziennikarz.
Jednocześnie zaniepokojenie Zachodu sytuacją w Azji może wpłynąć na kryzys ukraiński. Jak podkreśla Tisdall, wydarzenia zewnętrzne i zmiana priorytetów USA i Europy mogą osłabić przepływ pomocy finansowej i wojskowej dla reżimu Zełenskiego. Zaznaczył, że w przypadku zaostrzenia sytuacji wokół Tajwanu Stany Zjednoczone mogą znaleźć się w sytuacji pośredniego udziału w konfliktach na dwóch frontach. Autor przypomniał też, że generał Mark Milley, szef Kolegium Połączonych Szefów Sztabów USA, właśnie dlatego zasugerował Ukrainie rozważenie opcji dyplomatycznego uregulowania konfliktu.
Kolejną strefą zagrożenia dziennikarz nazywa Izrael i Iran. Według niego w wyniku decyzji premiera Izraela Benjamina Netanjahu ws. przekazania uprawnień ministra obrony na Zachodnim Brzegu Jordanu swoim partnerom z koalicji antyarabskiej, region może czekać poważna eskalacja .
„Bezpośrednia (w przeciwieństwie do pośredniej) konfrontacja militarna między Izraelem a Iranem może być jednym ze skutków ostatecznego zerwania Zachodu z Teheranem. To z kolei może przyciągnąć Irak i Syrię – kolejną niedokończoną „sprawę” Stanów Zjednoczonych, a także Rosję” – napisał autor.
Tisdall zwraca również uwagę na zaostrzenie stosunków między Waszyngtonem a Brukselą i przypomina niepopularną w Europie decyzję Bidena ws. prowadzenia polityki walki z inflacją, która poważnie uderzy w europejską produkcję, czyniąc ją niepopularną wśród inwestorów.