Policja opublikowała komunikat prasowy dotyczący zdarzenia w Dawidach Bankowych w dniu 2 stycznia 2023 roku. Są pierwsze konsekwencje.
ARTYKUŁ POWIĄZANY: Zapadła pierwsza decyzja w sprawie wypadku radiowozu wiozącego nastolatki
„Cały czas prowadzone są zaawansowane czynności dyscyplinarne w związku ze zdarzeniem w Dawidach Bankowych. Analiza zgromadzonego materiału została przedstawiona Komendantowi Stołecznemu Policji, który wczoraj podjął decyzję o przejęciu postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu” – poinformował nadkom. Sylwester Marczak, Rzecznik Prasowy Komendanta Stołecznego Policji.
Pierwsze informacje na temat zdarzenia, jak i zdjęcie dostaliśmy od naszej Czytelniczki. Jak się dowiedzieliśmy w środku pojazdu znajdowały się dwie nastolatki w wieku 17 i 19 lat.
Okazało się, że policjanci dostali zgłoszenie o pożarze. To nastolatkowie mieli zawiadomić straż. Jak wynika ich relacji, gdy na miejsce przyjechała policja, funkcjonariusze mieli zacząć spisywać młodzież i kazać jednej z dziewczyn wsiąść do radiowozu. Ta bojąc się, wzięła ze sobą koleżankę. Po drodze doszło do wypadku.
Nastolatki same zgłosiły się po pomoc do szpitala. W sprawie ruszyło zarówno postępowanie dyscyplinarne, jak i prokuratorskie.
W sprawę zaangażował się Roman Giertych
Jak stwierdził Giertych, dziewczyny wyczołgały się z samochodu zaraz po wypadku. Najpierw podszedł do nich młodszy policjant, który pytał, czy są całe. Następnie starszy powiedział: „spier*******e stąd”. Nie udzielono im pomocy i nie wezwano karetki.
– Mimo że moja mocodawczyni miała ciężko złamany nos w poniedziałek przechodzi operację, przebywa w szpitalu w tej chwili. Była cała zalana krwią. To były wszystko działania o charakterze przestępczym. Ta reakcja po wypadku wskazuje na próbę ukrycia tego faktu – opowiada dalej.
– Karetkę wezwali chłopcy, którzy przyjechali na wezwanie pokrzywdzonych i zawieziono moją mocodawczynię do szpitala, a druga dziewczyna ze złamaną ręką była przesłuchiwana do czwartej nad ranem przez policję. Tę samą, która zawiniła w tej sprawie. Pan rzecznik policji przedwczoraj był łaskaw powiedzieć, że prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek i że to rzekomo znajduje się w materiale dowodowym sprawy. To jest bezczelne łgarstwo, próba przyćmienia całej sprawy. Nadto ujawnianie publiczne jakichkolwiek informacji z postępowania przygotowawczego prowadzonego przez policję przed przesłuchaniem sprawców zdarzenia jest utrudnianiem postępowania karnego – mówi dalej.
Jak stwierdził były minister, policjanci nie zostali zawieszeni, poszli na zwolnienie lekarskie. – W moim przekonaniu mieliśmy do czynienia ze sprawą bardzo poważną. Naruszono przynajmniej kilka przepisów Kodeksu karnego. A przede wszystkim – nie jest wyjaśniony motyw – dlaczego z grupy młodzieży policja wybiera dwie dziewczyny, wywozi do lasu w nocy bez żadnej podstawy prawnej. To musi być do końca wyjaśnione – opowiada.