Gliwicka prokuratura przedstawiła znanej śląskiej hematolog prof. Sławomirze K.-K., b. szefowej w katowickiej klinice hematologii i b. wojewódzkiej konsultant w tej dziedzinie, zarzuty dotyczące przeprowadzanie zabiegów, które według śledczych miały charakter eksperymentów medycznych. W rozmowie z PAP profesor powiedziała, że stanowczo nie zgadza się z zarzutami.
POLECAMY: Sejm przyjął ustawę o badaniach klinicznych produktów leczniczych stosowanych u ludzi
Chodzi o przeszczepy szpiku jako metody leczenia chorych ze stwardnieniem rozsianym. Poza profesor, która stanowczo nie zgadza się z zarzutami, w śledztwie jest jeszcze dwoje podejrzanych.
Jak przekazała w piątek PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska, śledztwo toczy się od 2017 r. i dotyczy lat 2009-2016 r. Badane w postępowaniu czyny są związane z pełnieniem przez prof. K.-K. funkcji konsultanta wojewódzkiego ds. hematologii, kierownika oddziału hematologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach oraz z działalnością Fundacji „Śląskie Centrum Hematologii i Transplantacji Szpiku Kostnego” z siedzibą w Katowicach – poinformowała.
„Wskazać można, że ogólnie śledztwo dotyczyło wielu wątków, w szczególności natomiast przekroczenia uprawnień w latach 2014-2015 przez kierownika Oddziału Hematologii i Transplantacji Szpiku Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach poprzez nieuzasadnione zabiegi przeszczepu szpiku przeprowadzane w oparciu o nierzetelną dokumentację medyczną pacjentów przy stwardnieniu rozsianym, które to zabiegi miały nosić charakter eksperymentu medycznego i działania w ten sposób w celu osiągnięcia korzyści majątkowej poprzez refundację tych zabiegów na rzecz szpitala (…)” – podała prokuratura.
POLECAMY: Tajemnicza śmierć kobiety w kieleckim szpitalu
Profesor K.-K. ogłoszono zarzuty przed kilkoma dniami. Objęto nimi też dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. Mielęckiego dr. Włodzimierza Dz. i Ewę M., pełniącą w tej placówce funkcję zastępcy dyrektora ds. ekonomicznych – głównej księgowej. Ewa M. nie stawiła się na termin zaplanowanych czynności. Przesłuchani podejrzani nie przyznali się do stawianych zarzutów i odmówili składania wyjaśnień. Nie stosowano wobec nich środków zapobiegawczych.
Jak podaje prokuratura, Sławomirze K.-K. zarzucono, że od 2011 do 2016 r. organizowała i nadzorowała wykonywanie zabiegów przeszczepów autologicznych jako metody leczenia stwardnienia rozsianego. Według śledczych, przy tym rozpoznaniu stanowiły one niezgłoszony i niezarejestrowany eksperyment medyczny, przeprowadzany bez uzyskania pozytywnej opinii Komisji Bioetycznej, a tym samym bez dokładnego opisu procedur, składu zespołu kwalifikującego i leczącego, kryteriów kwalifikacji i dyskwalifikacji do zabiegu oraz sposobu monitorowania krótko- oraz długookresowego.
„Jak ustalono, poddała opisanemu zabiegowi 67 pacjentów, czym sprowadziła niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób stwarzając szczególnie niebezpieczne warunki ich leczenia poprzez zastosowanie, w miejsce sprawdzonego i wysoce skutecznego leczenia farmakologicznego, inwazyjnej metody o niepotwierdzonej skuteczności, powodującej co najmniej kilkutygodniowy rozstrój zdrowia i o nieznanym wpływie długoterminowym na chorobę podstawową, jak również dokonując nieprawidłowej kwalifikacji pacjentów (…)” – opisuje prokuratura.
Śledczy dodają, że zaniechano też zapewnienia pacjentom długoterminowej opieki po zabiegu przez specjalistów hematologów oraz neurologów biorących udział w badaniu tej metody, czyli osób posiadających wiedzę w zakresie rozpoznania ewentualnych powikłań. W ten sposób – wskazuje prokuratura – profesor dopuściła się prowadzenia eksperymentu medycznego bez zgody jego uczestnika, należycie poinformowanego o spodziewanych korzyściach i grożących mu ujemnych skutkach oraz prawdopodobieństwie ich powstania, jak również o możliwości odstąpienia od udziału w eksperymencie na każdym etapie jego trwania.
Inny zarzut dotyczy wyłudzenia środków z NFZ. Według prokuratury, wspólnie z dyrektorem szpitala, odpowiedzialnym za prawidłową realizację kontraktu z NFZ, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w tym polegającej na przydziale tzw. premii przeszczepowych, profesor wprowadziła w błąd dyrektora śląskiego oddziału Funduszu. Chodzi o „wskazanie fałszywego rozpoznania głównego w sprawozdaniu z realizacji świadczeń do NFZ”, umożliwiającego rozliczenie wykonanych świadczeń przeszczepów autologicznych, jako świadczeń gwarantowanych, podczas gdy w rzeczywistości – dodaje prokuratura – były one wykonywane jako metoda leczenia stwardnienia rozsianego i w tym rozpoznaniu klinicznym stanowiły eksperyment medyczny, który nie podlegał finansowaniu ze środków publicznych. W ocenie prokuratury w ten sposób podejrzani poprzez rozliczenie 67 pacjentów doprowadzili NFZ do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości ponad 5,5 mln zł.
Trzeci opisywany przez prokuraturę zarzut dotyczy – bezpodstawnego w ocenie prokuratury – przydzielenia (od 9 sierpnia 2009 r. do końca 2016 r.) środków z nadwyżki za procedury przeszczepu szpiku finansowane przez NFZ w ramach świadczeń gwarantowanych, które w czerwcu 2009 r., utraciły status procedur wysokospecjalistycznych i przestały być finansowane przez Ministerstwo Zdrowia. W ten sposób szpitalowi im. Mielęckiego miała zostać wyrządzona szkoda majątkowa w wysokości ok. 19 mln, które zostały przyznane tytułem dodatkowego wynagrodzenia – tzw. premii przeszczepowych.
„Czynu dokonano w ten sposób, że Ewa M. wspólnie i w porozumieniu z Włodzimierzem Dz. przekazywali kwartalnie do dyspozycji Sławomirze K.-K. środki finansowe stanowiące zysk Szpitala za przeprowadzenie przeszczepów szpiku w łącznej wysokości 19 mln 435 tys. 459 zł, w celu ich swobodnego podziału dla pracowników poza regulaminem premiowania i wynagradzania oraz bez merytorycznej kontroli sposobu wydatkowania, które to środki były następnie rozdzielane w sposób niejasny i uznaniowy, bez zastosowania kryteriów merytorycznych pracownikom” – podaje gliwicka prokuratura.
W rozmowie z PAP profesor powiedziała, że stanowczo nie zgadza się z zarzutami. Jak dodała na przeprowadzanie zabiegi były uzyskane wszystkie niezbędne zgody i dochowane zostały wszelkie procedury. Sprawa dotycząca tej formy leczenia była badana już przez inną prokuraturę i została umorzona – dodała. „To nie była terapia eksperymentalna i nie było żadnego wyłudzenia (…) To są pomówienia, to jest absolutnie nieprawda” – powiedziała. Bardziej szczegółowo ma odnieść się do zarzutów na piśmie, po konsultacji w prawnikiem.
Jeden komentarz
a co z eksperymentem medycznym pod nazwą COVID…?