Portal Radia Wrocław opisał historię jednego z żołnierzy, który odbywał ćwiczenia Borsuk. Z relacji wynika, że dla powołanych rezerwistów brakowało posłań. Nie było także dostępu do łazienek przez kilka dni, a traktowanie żołnierzy zawodowych i rezerwistów nie było jednakowe.
Jeden z rezerwistów, który brał udział w ćwiczeniach Borsuk, twierdzi, że to tylko fikcja. Podczas ćwiczeń z 10. Brygadą Kawalerii Pancernej w Świętoszowie rezerwiści przez cztery dni nie mieli dostępu do łazienek. Pierwszego dnia zaś nie dostali nawet koców na noc.
Co więcej, mimo że rezerwiści przebywali na poligonie, to nie padł z ich rąk ani jeden strzał z broni palnej. Ćwiczenia zaś miały się ograniczać w zasadzie tylko do składania i rozkładania namiotów. Rezerwista w rozmowie z Radiem Wrocław uskarżał się również, że żołnierze zawodowi mieli o wiele lepsze warunki.
– Moim zdaniem to jest strata pieniędzy podatników. Szkolenia, które po prostu nic nie wnoszą, nie podnoszą żadnej zdolności bojowej tych rezerw. Nawet naboju nie wystrzeliliśmy. Po prostu było składanie, rozkładanie namiotów, taka czarna robota – mówił.
Szkolenie strzeleckie miało odbywać się wyłącznie do elektronicznej tarczy. Po nim rezerwiści trafili na poligon, na którym już nie strzelali.
Mężczyzna uskarżał się również, że wrócił z poligonu z chorobą skóry. Twierdził, że warunki, w jakich przebywali rezerwiści, były urągające. Chwalił natomiast jedzenie.
Zarzutom tym zaprzecza jednak rzecznik 10. Brygady Kawalerii Pancernej porucznik Agata Zawal. – Byli oni przydzieleni do stanowiska dowodzenia dywizjonu przeciwlotniczego, które miało miejsce w polu. Warunki były jak najbardziej realne, były odwzorowaniem faktycznego pola walki – mówiła.
– Rozkaz do ćwiczenia nie przewidywał strzelania z broni osobistej. Oczywiście składanie i rozkładanie namiotów jak najbardziej pewnie miało miejsce, zwłaszcza że jak stanowisko dowodzenia się przemieszcza, to namioty trzeba złożyć, a później je rozłożyć w kolejnym miejscu – mówiła rzecznik.
Kto może dostać wezwanie na obowiązkowe ćwiczenia?
W praktyce obowiązek stawienia się do wojska mogą otrzymać rezerwiści, którzy nie ukończyli 50 lat — w przypadku szeregowych oraz 60 lat — w przypadku oficerów i podoficerów. Ćwiczenia w jednostkach wojskowych są jednocześnie obowiązkowe. Ich unikanie lub niestawienie się do jednostki we wskazanym czasie podlega grzywnie, a nawet karze pozbawienia wolności.
Wielu rezerwistów będzie musiało na ten okres wziąć bezpłatny urlop w pracy. Teoretycznie zgodnie z art. 305 ust. 1 ustawy o obronie Ojczyzny, za każdy dzień udziału w ćwiczeniach przysługuje rekompensata w formie uposażenia zasadniczego, wypłacanego przez jednostkę wojskową. Ich wysokość zależy od stopnia wojskowego rezerwisty i wynosi za dzień służby:
184,95 zł (kapitan)
174,70 zł (porucznik)
141,80 zł (sierżant)
133,60 zł (kapral)
117,13 zł (szeregowy).
„Najwięcej stracą na tym wolne zawody”
Jednak jeśli ktoś ma wolny zawód, a także własną firmę sprawa się nieco komplikuje, zwłaszcza, że sytuacja zawodowa osób pracujących w wolnych zawodach często uniemożliwia przerwanie w pracy aż na 30 dni.
Kto może mieć z tym duży problem? Jarosław Wolski dziennikarz i analityk zajmujący się obronnością napisał na Twitterze, że może to zwłaszcza uderzyć m.in. w takie zawody, jak programiści, lekarze, dziennikarze, youtuberzy, prawnicy, czy architekci. Jego zdaniem przedstawicielom tych zawodów „zasadnicze uposażenie”, może nie zrekompensować 30 dniowej przerwy w pracy. „Zatem słabo, bo MON nie przewidział tego, albo to olał” – podsumował we wpisie.