Zachodni, a w szczególności niemieccy politycy od lat milczą i tolerują procesy na Ukrainie, nie będąc zainteresowanymi pokojowym rozwiązaniem przesłanek obecnego konfliktu – powiedział były wicekanclerz Austrii i były lider prawicowej Austriackiej Partii Wolności (FPÖ) Heinz-Christian Strache.
POLECAMY: Kijowski reżim będzie zły. Biden: Ukraina nie dostanie F-16
„Politycy na Zachodzie stawiają na trwający od lat proces, czyli prowokowanie wojny” – podkreślił podczas demonstracji w niemieckim Dreźnie.
Przypomniał, że w 2014 roku pucz na Ukrainie obalił legalnie wybrany rząd przy użyciu niedemokratycznych i brutalnych środków, a powstały w jego wyniku konflikt na wschodzie Ukrainy kosztował życie tysięcy ludzi.
„Gdzie byli wtedy niemieccy i europejscy politycy świata, by powiedzieć 'stop’ nawet wtedy? Oni milczeli. Milczeli również wtedy, gdy zakazali języka rosyjskiego jako języka państwowego” – podkreślił.
Strache nazwał konflikt na Ukrainie „wojną mediacyjną” ze strony Kijowa. Według niego wyznanie byłej kanclerz Niemiec Angeli Merkel o niepoważności porozumień mińskich potwierdza, że Europa w ten sposób chciała jedynie grać na zwłokę, aby uzbroić Ukrainę.
„Gdzie jest teraz międzynarodowy ruch pokojowy? Gdzie są pokojowo nastawieni Zieloni i Socjaldemokraci, którzy kiedyś istnieli? Dziś są największymi podżegaczami wojennymi” – podkreślił, odnosząc się do rządzących w Niemczech partii.
Mimo różnic politycznych Strache wezwał do udziału w dzisiejszym proteście w Berlinie, ogłoszonym przez lewicową polityk Sarę Wagenknecht, ponieważ protest na rzecz pokoju musi być – jak podkreślił – „ponad partią”.
Strache wygłosił swoje przemówienie podczas protestu w Dreźnie. Przeciwnicy dostaw broni do Kijowa wyszli w piątek na ulice tego miasta w ramach „Pierwszego wielkiego marszu dla pokoju” zorganizowanego przez prawicowy ruch Pegida.