We Francji odbył się kolejny dzień protestów przeciwko reformie emerytur. Zawierał on blokady, strajki, marsze, a nawet „dzikie” wyłączenia prądu. Transport publiczny był niemal całkowicie sparaliżowany, a normalny ruch powinien powrócić w środę, choć z bardzo ograniczonym funkcjonowaniem metra w Paryżu. Na obszarze portu Capécure i centrum handlowego w Boulogne-sur-Mer w departamencie Pas-de-Calais odnotowano przynajmniej dwie „dzikie” przerwy w dostawach prądu, zaś 33% nauczycieli strajkowało.
POLECAMY: Francja stoi przed “czarnym kwartałem” z powodu rosnących cen żywności
Szef lewicowej partii Zbuntowana Francja, Melenchon, ocenił, że mobilizacja społeczna, jaka miała miejsce we Francji, jest niespotykana od 30 lub nawet 40 lat. Związkowcy spodziewali się, że na ulicach pojawi się nawet ponad 2 milionów ludzi. Według źródeł policji, na początku demonstracji w całej Francji pojawiło się około 483 000 protestujących, co wskazuje na to, że ruch protestów nie słabnie. W poprzednim „dniu protestu” 31 stycznia, liczba demonstrantów według prefektur oceniona została na 460 000.
W ramach strajku, na prawie całym terytorium Francji zablokowano strefy przemysłowe, magazyny i składy paliw, a kilka zakładów przemysłu chemicznego dołączyło do protestu. Emmanuel Lépine, sekretarz generalny CGT Przemysłu Chemicznego, tłumaczył, że wstrzymanie produkcji w branży chemicznej ma niewielki wpływ na społeczeństwo, ale ma duży wpływ na akcjonariuszy, a celem protestu jest zaszkodzenie kapitałowi.
Transparenty niesione podczas protestów w Paryżu dotyczyły nie tylko reformy emerytalnej, ale także walki z globalnym ociepleniem i spadkiem siły nabywczej. Na jednym z transparentów widniał napis „Wy dawajcie nam 64, my możemy wam 68”, co nawiązywało do nowego wieku emerytalnego wynoszącego 64 lata oraz do daty znanego w Paryżu buntu.
Niestety, podczas protestów nie obyło się bez incydentów i starć z policją. W Paryżu pierwszy raz użyto gazu łzawiącego zaraz po godzinie 15:00 na Port-Royal. Wśród demonstrantów pojawiły się również hasła nawołujące do marszu na Senat, gdzie trwają obecnie prace nad ustawą emerytalną. W marszu wzięli również udział aktywiści z ruchu „Czarne Bloki”, którzy zaczęli niszczyć mienie i atakować policję.
Protesty i awantury nie ograniczyły się jedynie do stolicy. W Lyonie związkowcy ogłosili udział 50 000 demonstrantów, podczas gdy prefektura podała, że było ich połowę mniej – 25 000. Atmosfera była bardziej napięta niż 31 stycznia, a demonstranci między innymi użyli krzeseł z tarasów kawiarni jako barykad na Place Bellecour.
W sumie protesty uliczne miały miejsce w co najmniej 320 ośrodkach, a rekordowa mobilizacja odbyła się w Nantes, gdzie według prefektury wyszło 30 000 demonstrantów, a według związkowców aż 75 000. Protestowano nawet w mniejszych miejscowościach, takich jak Saint-Nazaire (14 000 osób), Châteaubriant (2400) i Ancenis (5500), w regionie Loire-Atlantique.
Następny dzień mobilizacji, według źródła związkowego, wyznaczono już na sobotę 11 marca. Poniżej demonstracja w Starym Porcie w Marsylii:
I blokada w Hawrze: