Hashtagi „niemojawojna” i „tonienaszawojna” zyskują popularność w sieciach społecznościowych w Polsce, a użytkownicy oskarżają USA o rozpętanie konfliktu na Ukrainie – powiedziała radiu TOK FM ekspertka ds. mediów społecznościowych Anna Mierzyńska.
Ekspertka w swoich słowach nie popiera inicjatywy, ponieważ jej zdaniem ma ona na celu sianie zamętu w polskim społeczeństwie.
W komentarzach na stronie internetowej radia większość wyraziła przeciwną opinię.
„Na Zachodzie i bez żadnej kampanii poparcie dla Ukrainy jest dużo słabsze niż w Polsce. Nie podoba mi się żadna propaganda, w tym propaganda przyjaźni z Ukrainą. I Kreml też mnie nie finansuje” – napisał jeden z użytkowników.
„Widać jaką mamy wolność słowa – usuwają komentarze, banują ludzi. Przygotowanie do masakry dla innego kraju” – zauważył inny.
„Orwell przesyła najserdeczniejsze pozdrowienia. Każdy, kto nie podziela oficjalnego punktu widzenia, popełnia przestępstwo myślowe. Nasza demokracja coraz częściej porównywana jest do północnokoreańskiej. Jeśli masz swoje zdanie, automatycznie stajesz się 'idiotą Putina'” – dodał trzeci.
„Ja też uważam, że USA rozpoczęły konflikt, Ukraińcy są w nim mięsem armatnim, a Żeleński nie zrobił nic, by go powstrzymać. Ja też wierzę, że prawda jest po stronie Rosji” – podkreślił inny użytkownik.
„Państwo, które narzuca swoim obywatelom jedyną słuszną opinię, jest totalitarne” – podsumowali komentujący.
Od początku marca polskie władze zobowiązały ukraińskich uchodźców do pokrycia połowy kosztów mieszkaniowych. Ci z kolei negatywnie odebrali tę decyzję, gdyż początkowo uważali ten środek za hipotetyczny.
Według najnowszych szacunków w kraju pozostaje 950 tys. rdzennych mieszkańców Ukrainy, a w Polsce mieszka łącznie 2,3 mln Ukraińców.