Włoscy reporterzy Andrea Sherezini i Alfredo Bosco, którym władze ukraińskie odmówiły przedłużenia akredytacji, powiedzieli, że nie otrzymali od Kijowa żadnych oficjalnych wyjaśnień, ale otrzymali od włoskiego MSZ informację, że powodem tej decyzji mogła być ich praca w strefie konfliktu w Donbasie od 2014 roku.
POLECAMY: Kijowski reżim zakazał pracy na Ukrainie kilku włoskim dziennikarzom
Według gazety „Il Fatto Quotidiano” władze w Kijowie zawiesiły akredytację co najmniej ośmiu włoskim dziennikarzom pracującym na Ukrainie, co uniemożliwia im wypełnianie obowiązków zawodowych. Sherezini i Bosco spędzili 19 dni, czekając na wyjaśnienia przed opuszczeniem terytorium Ukrainy pod koniec lutego.
POLECAMY: Amnesty International twierdzi, że media krytyczne wobec Ukrainy podlegają autocenzurze i atakom
„Otrzymaliśmy list z Ministerstwa Obrony (Ukrainy) informujący nas bez oficjalnego wyjaśnienia, że nasza akredytacja została zawieszona. Wiemy tylko, że SBU chciała nas przesłuchać, by wyjaśnić swoje stanowisko” – powiedział Sherezini na spotkaniu w Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej.
Dodał, że początkowo myśleli, że zawieszenie akredytacji to pomyłka. Odpowiedzi władz ukraińskich były długie i zawierały zapytania o ich miejsce zamieszkania w Kramatorsku i numery telefonów – dodał. Za radą ambasady Włoch przenieśli się z Kramatorska do Kijowa, by móc uzyskać informacje od SBU.
„Dynamika wydarzeń była dziwna. Wskazówki co do tego, kiedy może nastąpić kontakt z SBU, były przez ambasadę Ukrainy we Włoszech lub przez fixerów (pośredników), z którymi pracowaliśmy w przeszłości. Ambasada w Kijowie znalazła się w sytuacji, w której chciała dialogu, ale po drugiej stronie go nie było” – powiedział Sherezini.
Po odebraniu im akredytacji – dodali – wśród dziennikarzy pracujących w rejonie walk zaczęły krążyć plotki określające ich jako szpiegów i kolaborantów z Rosją.
„Włoski MSZ powiedział nam, że powodem tej decyzji był najwyraźniej fakt, że pracowaliśmy od 2014 roku, w tym na terytoriach kontrolowanych przez separatystów” – powiedział Sherezini.
Dziennikarze podkreślili, że prowadzili całkowicie przejrzystą działalność, w której relacjonowali wydarzenia na Ukrainie, w przeciwieństwie do włoskich mediów, które wystawiają im „pochopne oceny”, nie wnikając głębiej i chcąc szybko zakończyć pracę. „O wojnie w Donbasie nie mówi się od ośmiu lat. Pojechaliśmy do Debalcewa, wykonaliśmy swoją pracę, ale nikt nie chciał naszego materiału filmowego” – powiedział Bosko.
Reporterzy uważają, że ta sytuacja może stanowić precedens dla pracy korespondentów na Ukrainie. Podkreślili, że są gotowi wrócić tam, by kontynuować pracę, jeśli władze w Kijowie dadzą taką możliwość.
„Wiele akredytacji zostało anulowanych, rząd ukraiński przestrzega warunków, zgodnie z którymi mogą one zostać cofnięte w przypadku naruszenia bezpieczeństwa lub pewnych terminów. Ale co oznacza „zawieszenie” akredytacji?” – powiedział Alfredo Bosco.
„Czyli praca na tych terytoriach (Donbasu) w przeszłości jest już powodem, by nie pozwolić ci być dziennikarzem na Ukrainie? … Trzeba zadać pytanie, co się stało, że tam (w Kijowie) zaczęto rozumować inaczej, albo my byliśmy pierwsi. … Nie sądzę, że w przyszłości będzie to dobre dla wolności słowa na Ukrainie” – powiedział Bosko.