Obecnie trwa protest właścicieli firm transportowych, którzy domagają się wprowadzenia nowych regulacji w branży transportowej. Około 200 ciężarówek zjechało się na drogę ekspresową S2 i wyruszyło z węzła Ostrów-Kania w kierunku Warszawy przed godziną 11 rano. Protesty spowodowały także utrudnienia w ruchu na drogach S8 i krajowej nr 50. Manifestanci postulują m.in. wprowadzenie zakazu wjazdu do Polski naczep z Rosji i Białorusi, co wywołało kontrowersje wśród przedstawicieli branży transportowej. Protest trwa i jego skutki wciąż wpływają na ruch drogowy w rejonie Warszawy.
Według informacji podanych przez dziennikarza RMF FM, Michała Dobrołowicza o godzinie 12, ciężarówki jadące S2 zajmują dwa pasy jezdni i przemieszczają się z prędkością około 40-50 km/h w kierunku węzła Konotopa. Następnie, kierują się na S8 w stronę Białegostoku, a później mają zawrócić na zjeździe w Wołominie i kontynuować jazdę w stronę Warszawy. Protestujący zapowiadają, że nie będą wjeżdżać do stolicy. Sytuacja nadal wpływa na ruch drogowy w rejonie Warszawy.
Chcą zakazu wjazdu naczep zarejestrowanych na Białorusi i w Rosji
Przewoźnicy, którzy biorą udział w proteście, postulują kilka żądań, m.in. wprowadzenia zakazu wjazdu naczep zarejestrowanych na Białorusi i w Rosji, zakazu działalności firm o kapitale pochodzącym z Białorusi i Rosji, odpowiedzialności nadawcy towaru za płatność za transport oraz przywrócenia zezwoleń dla przewoźników ukraińskich i powiązanie ich z odpowiednią normą emisji spalin. Według jednego z organizatorów protestu, Rafała Meklera, polskie firmy transportowe są stopniowo wypierane z rynku przez białoruskie i rosyjskie.
Firmy te mają możliwość zapewnienia klientom transportu na całym odcinku, np. z Europy Zachodniej do Białorusi, bez potrzeby przeładowywania towarów na granicy, co daje im przewagę nad polskimi przewoźnikami. Mekler dodaje, że firmy białoruskie i rosyjskie, które mają oddziały w Polsce, są dziś bezkonkurencyjne.
Protestujący chcą przekazać swoje postulaty rządowi. Dają mu 14 dni na zajęcie stanowiska.
Jeśli nie będzie odpowiedzi, nie poprzestaniemy na strajku ostrzegawczym. Dziś u wielu przewoźników ciężarówki stoją pod płotem, bo obłożenie ładunkami jest na ledwie 50 proc. Skoro więc stoją u nas pod płotem, to mogą równie dobrze stać na rondzie de Gaulle’a w Warszawie – ostrzega Mekler w rozmowie z trans.info.