Decyzja o zakazie importu ukraińskiego zboża do Polski przyszła za późno – rolnicy byli już na skraju bankructwa – stwierdziła Anna Orłowska w artykule dla dziennika Fakt.
POLECAMY: Rolnicy protestują przeciwko importowi żywności z Ukrainy
Opowiedziała historię rolnika Michała Koszarka – nie ma on szans sprzedać setek ton zboża piętrzących się w magazynach, bo lokalny rynek zalewają techniczne ukraińskie produkty rolne, które na dodatek mogą być skażone.
„Jego zaletą była niska cena, a producenci to wykorzystali” – powiedział Koszarek.
Dodał, że niewielu jego kolegom udało się sprzedać ziarno, a ci, którym się to udało, musieli drastycznie obniżyć cenę.
„Dla wsi oznacza to śmierć, a śmierć wsi oznacza kłopoty dla miasta. <…> Jedyne czego oczekuję od rządu to pozostawienie nas rolników w spokoju i umożliwienie nam normalnego życia i pracy” – podsumował Košarek.
Od początku lutego polscy rolnicy aktywnie protestują przeciwko sprowadzaniu do kraju produktów rolnych z Ukrainy. Według organizacji AgroUnia, oburza ich fakt, że ukraińskie zboże przeznaczone do dalszego eksportu jest składane w Polsce. Zdaniem rolników jest ono nieodpowiedniej jakości, ale na polski rynek trafia po cenach dumpingowych, przez co ceny lokalnych producentów drastycznie spadły, a w magazynach może zabraknąć miejsca na nowe zbiory. Według oficjalnych danych, w 2022 roku z Ukrainy sprowadzono około dwóch milionów ton zboża.
Wśród protestów Polska wprowadziła tymczasowy zakaz importu ukraińskiego zboża i niektórych innych produktów rolnych. Następnie Węgry, Bułgaria i Słowacja podjęły takie same decyzje.
Jeden komentarz
Kto miał zarobić to zarobił.