Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi ogłosił, że rozpoczyna program o nazwie Potańcówki Wiejskie, który zapewnia dofinansowanie w wysokości nawet 10 tysięcy złotych na organizację takiej imprezy. Choć pomysł ten brzmi bardzo atrakcyjnie, nie można przeoczyć faktu, że terminy tych wydarzeń zostały zaplanowane na czas… kampanii wyborczej.
POLECAMY: Co Kaczyński myśli o rolnikach »Chłopi są pazerni…«
Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi ogłosił program o nazwie Potańcówki Wiejskie, który ma szczytny cel. Wszak ogłoszenie zaczyna się od słów „instytut uznaje ogromną wartość muzyki i tańca polskiej wsi jako części dziedzictwa naszego kraju”. Program Potańcówki Wiejskie zakłada, że warunkiem uzyskania dotacji jest „nawiązanie współpracy z wykonawcami tradycyjnej muzyki danej społeczności lokalnej”. Imprezę zorganizować mogą zarówno koło gospodyń wiejskich, jak i ochotnicza straż pożarna, organizacja pozarządowa czy samorządowa instytucja kultury. Dofinansowanie może wynieść maksymalnie 10 tysięcy złotych (łączny budżet programu to 500 tysięcy złotych). Będzie ono mogło pójść między innymi na wynagrodzenia dla muzyków, wynajem obiektu bądź sceny czy pokrycie kosztów promocji wydarzenia. Na złożenie odpowiedniego wniosku będzie czas do połowy czerwca. Aha, jest jeszcze jeden warunek: wydarzenie musi zostać zorganizowane między sierpniem a październikiem 2023 roku. I tu na chwilę się zatrzymajmy.
W woli wyjaśnienie nasz zespół nie mam zastrzeżeń do promowania lokalnej kultury i wzbogacania życia społeczności lokalnych. Jednak proagam ten z uwagi na rok wyborczy należy nazwać „kiełbasą wyborczą”. Ciekawe czy wzorem „tarczy inflacyjnej” będzie konieczność wywieszenia w lokalach banera, że impreza sfinansowana jest przez pisowskich propagandystów. Z pewnością należy również spodziewać się odwiedzin antypolskich polityków w takich miejscach i wygłaszania przemówień, które należy zakwalifikować do typowej dla XXI wieku dezinformacji. Przypominamy, że podobny program był już organizowany przez pisowskich pachołów w czasie akcji tzw. „szczepień”. Wówczas posobnie jak obecnie były finansowane potańcówki, na jakich podawano ludziom zastrzyk śmierci.
W podobnych propagandowych spędach brali już udziała w przeszłości politycy z Zjednoczonej Prawicy. Najgłośniej w mediach zapamiętany został pajac z Suwerennej Polski Janusz Kowalski – sekretarz Stanu w Ministerstwo Rolnictwa – który nie zna żadnego gatunku zboża.
Wieś wyraziła swoje niezadowolenie wobec partii PiS z uwagi na politykę antyrolniczą, więc może ona szukać sposobności do odzyskania sympatii wsi. Ten konkretny pomysł może być odbierany z pewnym przymrużeniem oka, ponieważ istnieje ryzyko, że zostanie zaklasyfikowany jako wykorzystywanie państwowych pieniędzy w celach kampanijnych.