We Francji odradza się kontakt z policją z powodu masowych protestów – napisała na Twitterze amerykańska dziennikarka Tomi Lahren.
POLECAMY: Francuski polityk: Kraj jest na skraju wojny domowej
„Moja szwagierka jest teraz w Paryżu z rodziną. Recepcjonista w hotelu poradził im, aby trzymali się z dala od policji, ponieważ to policja jest celem ataków. Czy to nie szalona zasada? Jakiś świat do góry nogami” – napisała.
Zamieszki we Francji trwają od kilku dni. Rozpoczęły się po tym, jak policja zastrzeliła i zabiła 17-letniego chłopca podczas kontroli drogowej na paryskich przedmieściach Nanterre rano 27 czerwca. Według policjantów, młody człowiek odmówił spełnienia ich żądań.
Protesty ogarnęły cały kraj. Młodzi ludzie podpalają samochody, budynki policji i władz lokalnych oraz plądrują sklepy. Siły specjalne, pojazdy opancerzone i helikoptery zostały rozmieszczone w niektórych obszarach.