Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby, udzielił wywiadu portalowi Wirtualna Polska. W wywiadzie wyraził swoje zdanie na temat zachowania części turystów w jego mieście, stwierdzając, że nie jest zszokowany ich postępowaniem.
POLECAMY: Pustki we Władysławowie. Bałtyk odczuwa „dobrą zmianę” rządów PiS
W trakcie trwającego sezonu urlopowego pogoda jest korzystna, a nadchodzący weekend zapowiada się jako najgorętszy tego lata. Urlopowicze, którzy zająli miejsca na plaży, mogą być zadowoleni z pełnego słońca nad Bałtykiem i prognozowanych upałów. Miejscowe ceny mogą nieco zranić portfele, ale jest to zrozumiałe w kontekście inflacji.
W sieci pojawiają się kolejne relacje dotyczące niepokojącego zachowania niektórych turystów, jednak jest to już na porządku dziennym.
Łeba jest jednym z najpopularniejszych miejsc na wakacje. Kilka dni temu informowaliśmy o opinii Ryszarda Loewenau, prezesa lokalnego oddziału WOPR, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo na plaży w Łebie. Loewenau opowiadał o tym, że ludzie wciąż ignorują prośby o zachowanie ostrożności i wchodzą do wody będąc pod wpływem alkoholu, a także bywają agresywni.
– I jest coraz gorzej. Ile razy my już policję musieliśmy wzywać – powiedział Loewenau. – Prosimy, upominamy, grozimy i co słyszymy? A pocałuj się pan w d… Wy tu od pilnowania jesteście. Tak mówi ojciec, któremu zaginęło dziecko na plaży. Rodzice siedzą za parawanami, z nosami w telefonach i w ogóle dzieci nie pilnują – dodał
– Dobrze, że mamy aż dziewięć wież ratowniczych, każdy ma krótkofalówkę i jak przekazujemy opis dziecka, to zawsze któryś z nas wypatrzy malucha. Ale „dziękuję” to rzadko usłyszymy, bo to przecież nasz obowiązek. Jak zwrócimy uwagę, „gdzie pani była, że dziecko zdążyło na kilometr odejść”, to tak odpowiedzą, że nam w pięty idzie – podsumował prezes gniewińskiego WOPR.
Burmistrz Łeby nie dowierza
Niestety, ale CZĘŚĆ turystów zachowuje się, jakby zerwała się ze smyczy. Tę tezę potwierdza również burmistrz Łeby w rozmowie z Wirtualną Polską. Andrzej Strzechmiński tylko załamuje ręce i nie potrafi zrozumieć, dlaczego niektórzy turyści zachowują się – wybaczcie za wyrażenie – jak dzikusy.
– Nie przestrzegają niczego. Ludzie się zachowują irracjonalnie. Ja już nie mówię o parkowaniu w miejscach niedozwolonych, ale o niszczeniu wszystkiego, co spotkają na swojej drodze – mówi burmistrz i przytacza historie o zniszczeniach spowodowanych przez turystów. – Place zabaw, wyrywane znaki drogowe – wymienia. – Skala zniszczeń infrastruktury jest przerażająca. Za samo deptanie wydm, które są odgrodzona płotem, płacimy rocznie od 30 do 40 tys. na rzecz urzędu morskiego – podkreśla Strzechmiński.
Przykro się tego słucha. Na miejscu mieszkańców Łeby, bylibyśmy wściekli. Macie pomysł, skąd się bierze taki brak kultury u niektórych urlopowiczów?