„Biorąc pod uwagę fakt, że wybory parlamentarne w sąsiednich krajach odbędą się 15 października, stajemy przed perspektywą dwóch miesięcy trudnych relacji” – donosi ukraiński publicysta Jurij Panczenko, który pełni funkcję redaktora w propagandowym portalu Europejskiej Prawdzie.
„Nieoczekiwana eskalacja napięć między Polską a Ukrainą może zagrażać osiągnięciom ostatnich lat. Obecny kryzys i jego konsekwencje nie zostały w pełni przewidziane. Nie jest pewne, czy będzie możliwe jego rozwiązanie w najbliższej przyszłości, jak zauważa Jurij Panczenko, redaktor Europejskiej Prawdy” – możemy przeczytać na stronie eurointegration.com.
Artykuł, na którym opiera się ten serwis, nosi tytuł „Polska stawia na konflikt: dlaczego relacje z naszym kluczowym sojusznikiem uległy pogorszeniu”.
Panczenko cytuje w nim słowa Jarosława Kaczyńskiego, którego określa mianem „najbardziej wpływowego polityka w Polsce”.
– Czasy ewoluują. Na podstawie naszego doświadczenia, widzimy, że mamy tylko dwóch sojuszników. Pierwszym z nich jest Ukraina. Drugim naszym sojusznikiem jest Wielka Brytania – oświadczył szef Prawa i Sprawiedliwości rok temu.
Ukraiński publicysta przywołuje również pierwszą oficjalną wizytę Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie od początku konfliktu. „Okazała się ona prawdziwie triumfalna. Natomiast obecne zaostrzenie relacji, które mogłoby zniweczyć osiągnięcia ostatnich lat, wydaje się jeszcze bardziej niezrozumiałe” – czytamy.
„Pełnoskalowa inwazja spowodowała, że polskie władze odłożyły na bok swoje pretensje wobec Kijowa. W efekcie Polska stała się jednym z liderów we wspieraniu Ukrainy, a to przywództwo było szczególnie widoczne w trudnym momencie, kiedy większość zachodnich państw jeszcze nie zdecydowała się na udzielanie wsparcia w dużym zakresie. (…) To właśnie Morawiecki znalazł się w czołówce zachodnich przywódców, którzy przybyli do Kijowa jeszcze przed wycofaniem się wojsk rosyjskich ze stolicy” – przypomina ukraiński publicysta.
„Każde wsparcie ma swoje granice”
„Niewątpliwie każda forma wsparcia ma swoje ograniczenia, co prowadziło do oczekiwania, że w miarę upływu czasu polityka Polski wobec Ukrainy stanie się bardziej pragmatyczna” – obserwuje Jurij Panczenko.
Według słów Panczenki, pierwszym sygnałem pogorszenia relacji między Polską a Ukrainą były „protesty ze strony polskich rolników, którzy byli niezadowoleni z konkurencji na krajowym rynku ze strony ukraińskiego zboża, oleju i kukurydzy”.
„Dodatkowo, w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych w Polsce jesienią, na których PiS może napotkać trudności, głosy rolników stały się celem, dla którego Warszawa postanowiła zaostrzyć swoją postawę wobec sojusznika” – możemy przeczytać.
„W maju Polska oraz trzy inne państwa (Węgry, Słowacja i Bułgaria) wprowadziły zakaz sprzedaży ukraińskich produktów rolnych – decyzja ta była podjęta bez konsultacji z Komisją Europejską. To posunięcie zostało przyjęte boleśnie w Kijowie, szczególnie gdy zrozumiano, że to Warszawa była inicjatorem tego zakazu. Niemniej jednak, ukraińskie władze wstrzymały się od ostrej krytyki, starając się rozwiązać tę kwestię za pośrednictwem instytucji europejskich” – argumentuje Panczenko.
„Kijów dwukrotnie ustępował”
Publicysta wskazuje, że „Kijów dwukrotnie ustępował: najpierw zgodził się w maju na wprowadzenie przez Komisję Europejską czasowego zakazu eksportu produktów rolnych do pięciu krajów UE (wspomniane cztery kraje i Rumunia), a potem w czerwcu na przedłużenie zakazu do połowy września”.
„W tej sytuacji Polska postanowiła pójść na całość, ogłaszając, że nie otworzy swojego rynku na ukraińskie produkty rolne, nawet jeśli decyzja Komisji Europejskiej będzie odmienna” – oskarża Warszawę ukraiński redaktor.
Panczenko omawia również incydent z wezwaniem polskiego ambasadora przez ukraińskie MSZ. „Oczywiście, pewna część polskiego społeczeństwa popiera stanowisko, że jako Polska zrobiliśmy wiele dla Ukrainy i mamy prawo oczekiwać pewnych ustępstw od Kijowa. Jednak do niedawna tylko polityczne marginesy, które miały minimalne szanse na zdobycie władzy, mogły sobie pozwolić na publiczne wyrażanie takich opinii” – przekonuje ukraiński komentator.
„Czekają nas dwa miesiące trudnych stosunków z Polską”
„Z uwzględnieniem faktu, że wybory parlamentarne w sąsiednich krajach są zaplanowane na 15 października, stajemy przed ponad dwoma miesiącami trudnych stosunków z Polską” – zaznacza ukraiński komentator.
„Zwłaszcza że ostatnie sygnały z Warszawy sugerują, że w przypadku oporu ze strony Kijowa mogą pojawić się inne żądania – przedstawienie takich roszczeń przed zakończeniem wojny nie jest już tematem tabu. I lista tych oskarżeń jest dość długa” – dodaje.
„Kijów będzie musiał stanąć przed wyzwaniem znalezienia sposobu wyjścia z tej sytuacji. Dyplomacja wobec Polski będzie musiała balansować między dwoma trudnymi opcjami. Polska nie reaguje pozytywnie na próby Kijowa rozwiązywania kontrowersyjnych kwestii za pomocą unijnej mediacji, jednak ta mediacja umacnia naszą pozycję” – podkreśla ukraiński publicysta.