Niedawno wydawało się, że Unia Europejska będzie coraz bardziej surowo regulować emisję spalin przez pojazdy spalinowe. Miało to się zmaterializować w formie nowej normy Euro 7, która miała wprowadzić drastyczne ograniczenia emisji. Jednak, paradoksalnie, motoryzacyjne lobby wpłynęło na całkowitą rewizję tych regulacji na korzyść pojazdów spalinowych. Ocena, czy to jest dobre czy złe, pozostaje otwarta, ale istnieje realne ryzyko, że wkrótce zakup nowego samochodu z silnikiem benzynowym lub diesla stanie się obowiązkiem dla mieszkańców Polski.
Doprecyzujmy, co oznacza ta rewolucja w normach emisji spalin. Wprowadzenie nowej normy Euro 7 z pierwotnym kształtem przepisów byłoby radykalnym krokiem w kierunku ograniczenia emisji spalin. Nowe standardy miałyby być tak surowe, że większość tradycyjnych samochodów, które nie są hybrydami lub elektrykami, nie spełniłaby tych wymagań. To prowadziłoby do znacznego wzrostu cen pojazdów, zwłaszcza tych o mniejszej pojemności, co z kolei mogłoby wpłynąć na obowiązek zakupu takiego auta w niektórych krajach, w tym Polsce.
Udało się doprowadzić do rozłamu w Unii Europejskiej
Ekolodzy są oburzeni decyzją Parlamentu Europejskiego, która polegała na poparciu znacznie łagodniejszej wersji norm emisji spalin Euro 7, jak donosi „Automotive News Europe.” Pierwotne przepisy zakładały drastyczne obniżenie dopuszczalnych poziomów emisji spalin dla nowych pojazdów. Problem polegał jednak na tym, że cele te były tak wyśrubowane, że żaden samochód bez układu hybrydowego nie miałby szans spełnić tych standardów. To z kolei skutkowałoby drastycznym wzrostem kosztów, zwłaszcza w przypadku mniejszych pojazdów, które musiałyby dostosować swoje układy napędowe do rygorystycznych norm Euro 7.
Niemniej jednak, silne lobby, zrzeszone pod przewodnictwem Stowarzyszenia Europejskich Producentów Pojazdów (ACEA), przekonało opinię publiczną o konieczności rewizji tych nowych standardów emisji. Argumentowano, że pieniądze nie powinny być marnowane na dalszy rozwój silników spalinowych, które i tak zostaną wycofane do 2035 roku. Zamiast tego, skupiono się na potrzebie intensywnego inwestowania w rozwój elektromobilności. Argumentowano, że korzyści dla środowiska naturalnego z radykalnych zmian w normach byłyby niewielkie, a znacznie bardziej opłacalne byłoby przekierowanie tych środków na rozwijanie technologii pojazdów elektrycznych. Elektryczne samochody nadal wymagają znacznych badań i rozwoju, aby stać się dostępne dla większego grona konsumentów.
Ten stanowczy nacisk ze strony grupy lobbingowej doprowadził do podziału wśród państw członkowskich Unii Europejskiej. Postulaty ACEA poparły m.in. Polska i 7 innych państw, w których przemysł motoryzacyjny stanowi istotny segment gospodarki. To wywołało kontrowersje w Unii i stało się źródłem sporów w kwestii kierunku, który powinny obrać regulacje dotyczące emisji spalin w Europie.
Jak zmieni się Euro 7?
Europarlamentarzyści przeważająco przyjęli sugestie najbardziej radykalnych ekologów i poparli surowe zmiany w normach Euro 7, co może wywołać niezadowolenie wśród przemysłu motoryzacyjnego. Głosowanie nad tymi zmianami planowane jest na początek 2024 roku. Nowe regulacje Euro 7 zakładają zachowanie obecnych standardów emisji (Euro 6) dla samochodów osobowych i dostawczych do lipca 2030 roku. W przypadku autobusów i ciężarówek, limity emisji pozostaną na obecnym poziomie do lipca 2031 roku.
W ramach nowych przepisów Euro 7 wprowadzono także koncepcję „paszportu ekologicznego,” który zawierać będzie informacje dotyczące zużycia paliwa, stanu baterii i innych parametrów dokładnie określających poziom emisji. Wyjątki od tych zasad będą przewidziane dla producentów, którzy nie wytwarzają dużej liczby pojazdów. Po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej wprowadzono również przepisy ograniczające emisję z hamulców i opon. Nowa regulacja może istotnie wpłynąć na to, czy europejscy klienci będą zmuszeni do przesiadki na samochody elektryczne, jeśli nowe pojazdy spalinowe nie będą podlegały bardzo surowym restrykcjom do końca dekady.
Chociaż Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) może traktować te zmiany jako sukces, to wciąż nie jest całkowicie zadowolone z nowego kształtu przepisów. Dyrektor Generalna ACEA, Sigrid de Vries, podkreśla pewne braki w projekcie Euro 7. Jej zdaniem, najlepiej dla środowiska naturalnego byłoby wprowadzenie przepisów, które zmusiłyby kierowców do pozbycia się starszych pojazdów z dróg. W praktyce oznaczałoby to, że kierowcy w Unii Europejskiej musieliby zakupić samochody spełniające normę Euro 6. To byłoby korzystne dla producentów samochodów, ale naraziłoby na znaczne koszty miliony ludzi, co mogłoby prowadzić do protestów i kontrowersji.