Czy pisowski prezydent Andrzej Duda przyspieszy zakończenie ewentualnych podejrzeń o niszczenie dokumentów i palenie teczek przez PiS?
Przypominamy, że kilka dni przed wyborami Andrzej Duda zapowiedział, że jeśli PiS wygra wybory, ale nie będzie miało większości (tak jest w chwili obecnej), mimo wszystko kandydat tej partii otrzyma szansę stworzenia rządu. Pisowski prezydent przypomniał, że jeśli się to nie uda, to istnieją stosowne procedury.
Opozycja wygrała niedzielne wybory zdobywając 248 mandatów, co daje stabilną większość dzięki Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Obecnie Prawo i Sprawiedliwość dysponuje tylko 198 mandatami i brak perspektyw na osiągnięcie wymaganych 231 do utworzenia rządu. Problem polega na tym, że PiS wygrało wybory, a prezydent Andrzej Duda prawdopodobnie powierzy Nowogrodzkiej misję tworzenia nowego rządu.
Decyzje pisowskiego prezydenta
W wieczornej edycji programu „Kawa na ławę” na TVN24 politycy omawiali sondaż exit poll oraz rolę prezydenta w procesie formowania nowego rządu. Wśród obecnych gości znajdował się minister prezydencki Andrzej Dera. Na pytanie o to, kogo prezydent Andrzej Duda wyznaczy na premiera i komu powierzy zadanie tworzenia rządu, Dera stwierdził: „Osoba, która zwyciężyła w wyborach, ma prawo do tworzenia rządu.”
– Tak jest też w innych państwach i to jest normalna i naturalna droga – stwierdził. W jego ocenie „nie można odbierać tym, którzy zwyciężyli, możliwości stworzenia koalicji”.
– Zwyczaj parlamentarny jest taki, że partia, która zwycięża w wyborach, ma możliwość tworzenia rządu. Jeżeli z tego nie skorzysta, drugą drogą jest Sejm, większość sejmowa i tutaj się nic nadzwyczajnego nie wydarzy – wyjaśniał. – Nie ma powodów do zmiany tego zwyczaju parlamentarnego. On jest zresztą dobry i stosowany w różnych innych państwach – dodał.
Niszczenie dokumentów
Borys Budka, przewodniczący klubu parlamentarnego KO, powiedział, że nie wyobraża sobie, „żeby prezydent nie uszanował woli wyborców”. Polityk dodał, że granie na zwłokę, czyli powierzenie tworzenia rządu PiS-owi, pozwoli odchodzącemu gabinetowi na wyczyszczenie niewygodnych spraw.
– Jeżeli pan prezydent zdecydowałby się powierzyć taką misję osobie, która reprezentuje ugrupowanie bez żadnej zdolności koalicyjnej, czyli PiS-owi, to pan prezydent tak naprawdę pokazuje, że to będzie tylko gra na czas. To będzie gra na czas, żeby sprzątać bałagan, żeby niszczyć dokumenty, żeby ukrywać pewne rzeczy – powiedział.
– Wierzę w to, że prezydent Andrzej Duda uszanuje werdykt wyborczy i powierzy misję tworzenia rządu w pierwszym kroku temu, kto przedstawi co najmniej 231 głosów – dodał.
Opozycja bez prawa do odrzucenia weta pisowskiego prezydenta
Wyniki sondażu late poll sugerują, że Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica uzyskają absolutną większość w Sejmie, ale nie będą w stanie unieważnić weta prezydenckiego. Zgodnie z danymi tego badania, te trzy koalicje, które wyraziły zamiar utworzenia wspólnego rządu, będą dysponować 248 mandatami, co przewyższa minimalną liczbę głosów wymaganą do uzyskania większości bezwzględnej w Sejmie, wynoszącą 231 głosów.
Jednakże opozycja nie będzie miała wystarczającej liczby głosów, aby przezwyciężyć weto Andrzeja Dudy, co wymagałoby zdobycia 276 głosów (co stanowi 3/5 ustawowej liczby posłów). Wcześniej pojawiła się propozycja utworzenia „Koalicji 276” przez Borysa Budkę, ówczesnego przewodniczącego PO, i Rafała Trzaskowskiego, wiceprzewodniczącego tego ugrupowania oraz prezydenta Warszawy. Planowano, że wspólna lista wyborcza partii opozycyjnych dostarczy wystarczającą liczbę głosów, jednak ostatecznie nie doszło do jej utworzenia.
Warto zaznaczyć, że opozycja nie będzie miała dostatecznej liczby głosów do przekroczenia prezydenckiego weta nawet przy wsparciu głosów Konfederacji, co wynika z wyników sondażu late poll. Aby to było możliwe, partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) nie mogłaby zdobyć więcej niż 184 mandaty. Badanie late poll sugeruje także, że klub poselski PiS będzie największym klubem opozycyjnym w historii III RP, co stanowi znaczący wzrost w porównaniu do roku 2005, kiedy PiS doszedł do władzy posiadając 155 mandatów w Sejmie.