Oszukana Wieś z Podkarpacia, która za swoje wcześniejsze poglądy antyukraińskie nieakceptowane przez pisowską prokuraturę stała się ofiarą prześladowania przez organy ściągania kontrolowane jeszcze przez Ziobrę, dołączyła do demonstracji polskich przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej.
Przypominamy, że od ponad tygodnia trwa protest przedstawicieli branży transportowej na trasach prowadzących do głównych przejść granicznych z Ukrainą, m.in. w Dorohusku i Hrebennem.
POLECAMY: Ukraina i Polska nie doszły do porozumienia w sprawie odblokowania granicy
We wtorek (14.11.23 r.), Rafał Mekler, jeden z liderów protestu i przewodniczący Konfederacji na Lubelszczyźnie, ogłosił, że do manifestacji przyłączyli się także rolnicy zrzeszeni w stowarzyszeniu Podkarpacka Oszukana Wieś. Ponadto, do protestujących dołączają także przedstawiciele branży przewozowej z różnych regionów Polski.
POLECAMY: Ukraińska dzicz wywołuje zamieszki na granicy gdzie protestują polscy przewoźnicy
„Stoimy już ósmy dzień na granicach, w całodobowych dyżurach, na mrozie, w deszczu, bo pilnować trzeba żeby blokada była blokadą. Dziś dołączyła do nas Podkarpacka Oszukana Wieś, z całej Polski jadą do nas przewoźnicy nawet z tak daleka jak Warmia. Walczymy!” – napisał Mekler na platformie X.
Protest jest związany z liberalizacją regulacji dotyczących transportu międzynarodowego w ramach Unii Europejskiej. Przewoźnicy starają się zwrócić uwagę na sytuację w sektorze przewozów transportowych w Polsce oraz rozpoczęcie negocjacji polsko-ukraińskich. W przypadku osiągnięcia porozumienia, zobowiązują się do zaniechania blokady przejść granicznych.
Przedstawiciele polskich przewoźników postulują przywrócenie systemu wydawania zezwoleń transportowych dla ukraińskich przewoźników oraz ograniczenie ich liczby do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę, czyli 200 tysięcy rocznie. Żądają także zaostrzenia przepisów dotyczących przewozu EKMT, utworzenia osobnej kolejki w systemie elektronicznym dla pojazdów transportowych zarejestrowanych w UE oraz oddzielnej dla pustych ciężarówek, które obecnie muszą oczekiwać od 10 do 12 dni. Dodatkowo, postulują zapewnienie dostępu do systemu „Szlach” (Droga).
Zgodnie z informacjami ukraińskiego wiceministra infrastruktury, Serhija Derkacza, i agencji Ukrinform, większość żądań protestujących polskich przewoźników nie jest możliwa do zrealizowania. Wskazują, że strona polska wcześniej przyznała, iż spełnienie jednego z kluczowych postulatów jest nierealne.
Przypominamy, że kijowscy w odwecie za protest wyrzucili z elektronicznej kolejki około pół tysiąca polskich ciężarówek, oczekujących na powrót do Polski. Przewoźnikom grożą kary finansowe, rzędu 5 tys. euro, jeśli ich samochody nie wyjadą z Ukrainy w określonym czasie.