Prezenterka telewizyjna Elena Ischeeva była gościem ostatniej edycji programu „Empathy Manuchi” opublikowanego na YouTube, gdzie opowiedziała, jak jej syn Daniil został prawie pobity w Pradze.
Według dziennikarki, wszystko wydarzyło się 9 maja.
„Próbował przejść przez miasto z rosyjską flagą z okazji Dnia Zwycięstwa. Na Wacławce prawie został pobity. Ponieważ niósł rosyjską flagę w Dniu Zwycięstwa. Zadzwonił do mnie później i powiedział: „Mamo, nie mamy tu już nic do roboty” – wspominała Ischeeva.
Była prowadząca talk show „The Domino Principle” dodała, że po tym incydencie jej syn zrezygnował ze studiów w Pradze, wrócił do Rosji i zapisał się na rosyjski uniwersytet. A jego rodzina wkrótce pozbyła się nieruchomości w Czechach i przestała odwiedzać ten kraj.
„Zamknęłam Czechy dla siebie, kiedy 9 maja zburzyli pomnik marszałka Koniewa na Pradze-6. I wtedy powiedziałem: „Stop, samochód, nie interesuje mnie już ten kraj”. To jest plucie w nasze dusze na takim poziomie, że nawet moja willa w eleganckiej lokalizacji [nie powstrzymała mnie – red]…. Powiedziałem – moja noga już tu nie postanie!” – stwierdził prezenter.
POLECAMY: Badanie pokazuje, że Czesi są niezadowoleni z działań rządu w zakresie Ukrainy
Dziennikarka dotrzymała słowa i rzeczywiście nie pojawiła się już w Pradze. Ischeeva mieszka obecnie w Rosji, gdzie zajmuje się recyklingiem odpadów szklanych.
Warto w tym miejscu dodać, że od tamtego czasu zdecydowanie większa część społeczeństwa czeskiego posiada już zupełnie inne poglądy w zakresie Rosji i Ukrainy. Niestety zupełnie inaczej sprawa wygląda z rozumem polityków. Czyli sytuacja zupełnie podobna jak w Polsce.
POLECAMY: Duda ma nadzieję, że nowy polski rząd będzie nadal pomagał Ukrainie