Nawet 3,6 miliona Polaków z niecierpliwością oczekuje na nadejście 1 stycznia, gdy przewidywane pozytywne zmiany dotkną płacy minimalnej. Bez wątpienia wzrost tej kwoty będzie wyjątkowo znaczący, co z pewnością spotęguje radość pracowników. Niemniej jednak eksperci zauważają, że nadchodzący rok może okazać się wyjątkowo trudny dla pracodawców. Oczekuje ich konieczność zaciskania pasa, a nawet możliwość konieczności redukcji miejsc pracy.
Przed nami skokowy wzrost płacy minimalnej
Wydawałoby się, że dla pracowników trudno o lepsze wieści. Od 1 stycznia płaca minimalna, obecnie ustalona na poziomie 3600 zł brutto, wzrośnie do 4242 zł brutto, a od lipca – do 4300 zł brutto.
Eksperci zwracają uwagę, że w porównaniu rocznym ten wzrost będzie przekraczał ponad czterokrotnie prognozowaną inflację (wynoszącą 5 proc.), co rodzi nadzieję na oddech finansowy i potencjalne oszczędności. Niestety, rynek pracy może nieźle ucierpieć w rezultacie tych zmian.
Rynek pracy może ucierpieć
Pod koniec 2023 roku obserwowaliśmy jeszcze pozytywny trend na rynku pracy, związany z ożywieniem gospodarczym i wzrostem nowych ofert zatrudnienia na sezon świąteczny. Niemniej jednak, 1 stycznia mogą nastąpić znaczące zmiany.
Choć prognozy na kolejne tygodnie wskazują na pozytywne sygnały o wzmożonej aktywności gospodarczej, istnieją branże, które z niepokojem patrzą na początek nowego roku, szczególnie te, które są szczególnie wrażliwe na zmiany w wysokości płacy minimalnej – informuje komentarz.
Analitycy biznesowi, jak Konrad z portalu, wyrażają obawy co do gwałtownego wzrostu płacy minimalnej i jego potencjalnego wpływu na spowolnienie gospodarcze. Podobna sytuacja miała miejsce rok temu, kiedy dodatkowo wpłynęły wyższe stopy procentowe.
W rezultacie pracodawcy zaczęli poszukiwać oszczędności, usprawniali procesy, kładąc nacisk na efektywność, ograniczali nowe rekrutacje, a niekiedy zatrudniali pracowników na część etatu lub jedynie do zadań dorywczych. Choć ten etap jest już w dużej mierze za nami, część firm zapewne będzie nadal ostrożna – sugeruje.
Pracodawcy staną przed niełatwymi wyborami
Prawdopodobnie pierwsze gałęzie, które odczują presję oszczędności, obejmą te z niższymi płacami, takie jak branże hotelarska, obsługi klienta (call center), handel, ochrona czy budownictwo.
Wygląda na to, że liczba ofert pracy może po prostu spaść, a to samo może dotknąć istniejące stanowiska. Wzrost kosztów pracy, włączając w to zwiększenie składek ZUS, może zmusić przedsiębiorców do redukcji miejsc pracy, co może stać się nieuniknione.