W trakcie dyskusji z protestującymi polskimi przewoźnikami, przedstawiciele Komisji Europejskiej (KE) przedstawili kilka propozycji w celu rozwiązania sytuacji. Jednym z pomysłów było, aby w związku ze stratami poniesionymi w wyniku zniesienia systemu pozwoleń dla ukraińskich kierowców, rekompensaty dla Polaków były wypłacane ze środków pochodzących z budżetu polskiego.
W trakcie wtorkowych rozmów pomiędzy przedstawicielami Komisji Europejskiej a protestującymi przewoźnikami na granicy Polski, Bruksela przedstawiła 10 punktów, które miały stanowić podstawę do rozwiązania aktualnej sytuacji. Według relacji jednego z organizatorów protestu, Rafała Meklera, który jest również działaczem Konfederacji i Ruchu Narodowego, omawiane propozycje miały na celu znalezienie kompromisu i uregulowanie sporu.
„Jesteśmy po kolejnym łączeniu online z przedstawicielami Komisji Europejskiej. Zostało nam przedstawione 10 punktów, o jakie strona unijna chciałaby oprzeć rozejm w sporze polscy przewoźnicy-UA/UE. Większość to stare zasłyszane już od strony ukraińskiej propozycje, które niewiele wnoszą, i były tak naprawdę powtórzeniem tego co wcześniej słyszeliśmy” – napisał Mekler.
Według jego oceny, przedstawione sugestie zmian są praktycznie tylko „kosmetyczne”. Jego wyjaśnienie brzmiało, że „co nam da zwiększenie liczby pasów na przejściu granicznym, skoro i tak prowadzą do wąskiego mostu na Bugu?”. Również kwestionował sens propozycji stworzenia osobnej kolejki dla pustych pojazdów, zauważając, że taka opcja już istnieje w Niżankowicach i Uściługu.
W swoim komunikacie Mekler zaznaczył, że nowością było przedstawienie ewentualnych rekompensat za straty związane ze zwolnieniem Ukrainy z systemu zezwoleń. Jednak podkreślił, że nikt nie podważał faktu poniesionych strat.
„Przy czym zaznaczono, że należy te odszkodowania wypłacać ze środków krajowych. Polski podatnik ma dopłacać do polskiego transportu bowiem ten ponosi straty, gdzie końcowym beneficjentem jest państwo obce!” – zaznaczył współorganizator protestu.
POLECAMY: Konfederacja ponosi alarm, że ukraińska dzicz na granicy grozi polskim przewoźnikom
„Nie ma na to zgody! Chcemy zezwolenia i granice bez ukraińskiej ekolejki! Stoimy nadal” – podsumował.
Trzeba stanowczo zaznaczyć wobec Ukraińców, że albo zakończą dyskryminację polskiego transportu, albo będziemy przeciwstawiać się waszemu członkostwu w Unii Europejskiej – oznajmił Marek Sawicki, poseł PSL i marszałek senior. Według informacji ukraińskich mediów, protestujących polskich przewoźników oskarża się o związki z Rosją, sugerując nawet możliwe zaangażowanie rosyjskich służb wywiadowczych w blokowanie granic Ukrainy. Twierdzenia te, przedstawione propagandowo, dotyczyły także organizatora protestu przewoźników, polityka Konfederacji oraz Młodzieży Wszechpolskiej. Oskarżenia te zostały powtórzone przez różne ukraińskie media.
Strona ukraińska sugerowała, że blokada wpływa na niemożność dostarczenia ciężarówek z pomocą humanitarną i wojskową na Ukrainę. Mer Lwowa, Andrij Sadowy, twierdził, że działania protestujących przewoźników zagrażają wsparciu dla Ukrainy, która broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy. Polskie przewoźniki zaprzeczyli tym oskarżeniom, podkreślając, że pojazdy z tego rodzaju sprzętem są przepuszczane. Również polskie organizacje pomocowe zdementowały te doniesienia.
Platforma X (dawniej Twitter) dodała adnotację do wpisów Sadowego, informując, że pomoc humanitarna nie jest blokowana na polskiej granicy, lecz część z niej nie dociera do wojska z powodu korupcji na Ukrainie.
Zwrócono uwagę na trwającą kampanię dyskredytacji protestu przewoźników także w polskich mediach. Niektórzy dziennikarze, analogicznie do kolegów z Ukrainy, atakują organizatorów protestu oraz polityków Konfederacji, którzy wspierają strajk.
Protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą trwa od 6 listopada. Przedstawiciele branży blokują przejścia graniczne w województwach lubelskim i podkarpackim. Zablokowanie dróg dojazdowych do przejść granicznych z Ukrainą jest związane z liberalizacją przepisów dotyczących transportu międzynarodowego w UE. Przewoźnicy domagają się przywrócenia systemu zezwoleń transportowych dla ukraińskich przewoźników oraz zmniejszenia ich liczby do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę (200 tys. rocznie). Wymagają również zaostrzenia zasad przewozu EKMT, wprowadzenia osobnej kolejki dla pojazdów zarejestrowanych w UE i oddzielnej dla pustych ciężarówek (obecnie oczekujących 10-12 dni). Chcą również uzyskania dostępu do ukraińskiego systemu „Szlach” (Droga).