Podczas sesji Rady Miasta Zakopanego, która odbyła się w piątek, 1 grudnia, radni przyjęli gminny program przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Pomimo większościowego poparcia (18 osób za, zaledwie 3 przeciw), atmosfera podczas sesji była burzliwa, głównie z powodu wizyty wiceminister Anny Schmidt z Prawa i Sprawiedliwości (PiS).
POLECAMY: Zakopane wprowadzi Strefę Czystego Transportu?!
Niespodziewanie kontrowersję wzbudzili radni Zjednoczonej Prawicy, którzy wcześniej opóźniali przyjęcie programu przez lata. Ich postawa skutecznie blokowała proces. Jednak teraz doszło do radykalnej zmiany, przypominającej nawrócenie, podobne do tego, jakie miało miejsce wśród posłów PiS podczas głosowania w Sejmie dotyczące finansowania in vitro z budżetu państwa.
Interesującym jest fakt, że do Rady Miasta wpłynęły dwa projekty uchwał w tej samej sprawie. Jednak oba były niemal identyczne, przy czym projekt Zjednoczonej Prawicy, który omawiano 1 grudnia, został wykreślony zapis dotyczący udziału organizacji pozarządowych w realizacji programu. Tymczasem drugi projekt, przygotowany przez radnych opozycyjnych, został przełożony na 4 grudnia. W rezultacie sesja miała swoje kontrowersyjne momenty, szczególnie związane z nagłym zmienieniem postawy radnych Zjednoczonej Prawicy w kwestii przeciwdziałania przemocy w rodzinie.
– Co się nagle stało, że tak radykalnie zmieniliście zdanie o 180 stopni? Nie powinni się wstydzić ci, którzy przyznają się do błędu. Ale powinni się wstydzić ci, którzy dzisiaj w sposób niegodny, uchybiający procedurom, chcą być pierwszymi, żeby tę uchwałę przyjąć – pytał radny Stanisław Karp.
– W przeszłości ściągane było tu Ordo Iuris, za wasz sprzeciw dostawaliście pochwały od Beaty Szydło. Za każdym razem mówiliście, że uchwała ta jest nie do przyjęcia. Nie pomagały spotkania z policją, na których funkcjonariusze podawali ogromne statystyki dotyczące przemocy w rodzinie. A teraz nagle jest wyścig o to, kto będzie pierwszy do uchwalenia tej uchwały? – mówił radny Marek Donatowicz.
Awantura z wiceminister
Na sesji obecna była wiceminister Anna Schmidt, która nagle włączyła się do dyskusji i upomniała opozycyjnych radnych.
– Czy dla państwa w tej przepychance o godzinę złożenia dokumentów, o to kto był pierwszy, a kto drugi, są jeszcze ważne ofiary przemocy? – stwierdziła, pogarszając tylko nastroje.
– Co pani w ogóle tu robi? Przez dziesięć lat mieszkańcy Zakopanego nie mogli doprosić się uchwalenia tych przepisów, a teraz przyjeżdża tu pani po to, aby odebrać order?! – dopytywał radny Grzegorz Jóźwiak.
– Uknuliście intrygę, wciągając w nią radnych i nawet panią wiceminister. Tylko po to, aby tę spektakularną porażkę przekuć w sukces – grzmiał Stanisław Karp.